Właściciele gruntów położonych na stokach są podzielni co do inwestycji, których udziałowcem miałyby być Polskie Koleje Linowe (PKL).
Prezes PKL Janusz Ryś opisuje, że zmiana zagospodarowania stoków Gubałówki na cele narciarskie wcale nie oznacza, że PKL będzie inwestorem. Z wnioskiem o stosowne zmiany w planach wystąpiły władze PKL w 2015 roku.
– Jeżeli będzie zielone światło do otworzenia stoków Gubałówki dla narciarzy, to inwestorem może być każdy. PKL jest zainteresowany rozwojem narciarstwa na tej górze, ale jeżeli nie będzie zgody właścicieli gruntów, to nie wejdziemy z taką inwestycją – mówi prezes PKL. Dodaje, że spółka jest stroną w postępowaniu, ale dopiero jak będzie opracowany plan zagospodarowania, to każdy właściciel gruntu będzie miał prawo zdecydować, czy chce inwestycji narciarskich na swoim gruncie czy nie.
Przewodniczący Rady Zakopanego Grzegorz Jóźkiewicz mówi, że w jego opinii władze PKL nie są spółką wiarygodną. Niektórzy zakopiańczycy obawiają się, że władze PKL chcą poprzez inwestycje na Gubałówce zwiększyć wartość spółki, aby później odsprzedać ją państwu polskiemu. PKL po prywatyzacji stały się własnością luksemburskiej spółki Altura. Już w kampanii wyborczej zarówno prezes PiS Jarosław Kaczyński jak i prezydent Andrzej Duda zapowiadali „powrót kolei linowych w polskie ręce”. Formalnie taki ruch jest możliwy poprzez powtórne wykupienie akcji spółki. Spółka PKL została sprzedana w 2013 roku za rządów PO-PSL za 215 milionów złotych, przy sprzeciwie ówczesnej opozycji.
Jóźkiewicz jednocześnie zaznacza, że temat przywrócenia narciarstwa na Gubałówce dzieli również radnych i ujawnił wiadomość SMS od jednego z radnych, który za pomocą szantażu miał usiłować zmienić przewodniczącego rady, aby nie podejmował on prac nad uchwałą o zmianie zagospodarowania przestrzennego stoków Gubałówki.