„Kolej linowa funkcjonuje zgodnie z harmonogramem. Warunki narciarskie są bardzo dobre, w związku z tym zapraszamy wszystkich na Kasprowy Wierch” – napisały w odpowiedzi na nasze pytania Polskie Koleje Linowe (PKL). Przypominają, że jeszcze przed II wojną światową państwo polskie zezwoliło na wybudowanie kolei na Kasprowy Wierch i zagwarantowało możliwość jej funkcjonowania, ustanawiające na rzecz kolejki prawo służebności naziemnego jej prowadzenia. Już zatem w okresie międzywojennym zapewniono operatorowi kolei odpowiedni tytuł prawny.
PKL podkreśla, że dysponuje dokumentami potwierdzającymi jednoznacznie ustanowienie tej służebności i że nie musiał zawierać z Tatrzańskim Parkiem czy ze Skarbem Państwa umowy dzierżawy, regulującej możliwość korzystania z przestrzeni powietrznej, w której znajdują się liny (w zakresie dotyczącym nieruchomości będących wyłączną własnością Skarbu Państwa).
Tatrzański Park Narodowy jest innego zdania i nie zamierza odpuścić. Jest jednak otwarty na rozwiązania polubowne. – Mamy wyznaczony termin w sprawie mediacji na 15 marca. Zaplanowano też spotkanie na przełomie lutego i marca. Zobaczymy, czy dojdziemy do porozumienia w kwestii zapłaty przez PKL należnych opłat, również tych zaległych – mówi „Rzeczpospolitej” Szymon Ziobrowski, prezes Parku. Co się stanie, jeśli do porozumienia nie dojdzie? – Wówczas podejmiemy dalsze kroki. Jakie? Tego zdradzić nie mogę – odpowiada Ziobrowski.
Tatrzański Park przyznaje, że wyznaczył Polskim Kolejom Linowym krótki termin do realizacji żądań, ale podkreśla, że gdyby zwróciły się o jego przedłużenie oraz podjęły rozmowy w celu ugodowego zakończenia sporu, to byłby gotów do tego się przychylić.
„Ufamy, że funkcjonariusze państwowi działają racjonalnie, a zatem jeśli wyznaczają termin, to jest to działanie przemyślane i oparte na przepisach. Nie jesteśmy w stanie domyślić się, że jeśli dyrektor TPN, i to reprezentowany przez fachowego pełnomocnika – adwokata, wyznacza jakiś termin, to tak naprawdę oczekuje wniosku o jego przedłużenie” – ripostuje firma. Podkreśla, że ma siedzibę w Polsce, tu płaci podatki (w latach 2013–2016 odprowadziła w formie podatków w regionie do budżetów gmin ponad 16 mln złotych, a do budżetu państwa ponad 32 mln złotych) i jest jednym z największych pracodawców na Podhalu. Teraz w grupie pracuje około 300 osób.