Eksperci serwisu Cinkciarz.pl przygotowali wyliczenia dotyczące kosztów pobytu w Chorwacji po wprowadzeniu euro i porównali je do cen w sąsiedniej Czarnogórze i Albanii.
Po kilku tygodniach wakacji wrażenia licznie przybywających do Chorwacji gości z zagranicy wydają się dość rozbieżne - pisze serwis. Słychać narzekania na „paragony grozy”, ale obok nich też głosy, że Chorwacja już dawno przestała być miejscem taniego wypoczynku, a z uwagi na inflację ceny mogą być o kilkanaście procent wyższe od tych sprzed roku. Jak jest w rzeczywistości?
Zły moment na rzetelne wskazania
Piwo za 5 euro w portowej tawernie - taka cena w Zadarze i okolicach może sugerować, że podwyżki naprawdę znacznie przebijają inflację. Na szczęście (dla turystów) w większości restauracji napój ten można kupić za 3 euro.
- Dość trudno zestawić pojedyncze przykłady z chorwackich kurortów w całościowy obraz poziomu cen - mówi dyrektor departamentu klienta strategicznego w Cinkciarz.pl Robert Błaszczyk, cytowany w komunikacie.
- Kłopot także w tym, że na obecnym etapie nie można się spodziewać oficjalnych danych o cenach towarów i usług z letnich miesięcy i apogeum wakacyjnego sezonu, ponieważ takie statystyki pojawiają się z opóźnieniem. Bazujemy jednak na raportach dużych chorwackich detalistów z początkowych miesięcy po wejściu Chorwacji do strefy euro, na które powołuje się też oficjalny portal Unii Europejskiej. Okazuje się, że ceny 65 procent produktów nie zmieniły się wraz z przyjęciem wspólnej waluty. 25 procent towarów w tym samym okresie potaniało, a 10 procent podrożało - informuje Błaszczyk.