Tak tłumaczył, dlaczego nie należy porównywać TUI z upadłą firmą – relacjonuje branżowy portal FVW. Andryszak przypomniał, że przychody z działalności touroperatorskiej przynoszą Grupie TUI stosunkowo niewielką część wyniku finansowego. Większość (70 procent – red.) koncern zawdzięcza rejsom wycieczkowym, usługom hotelowym, wycieczkom fakultatywnym i innym usługom w wakacyjnych miejscach.

CZYTAJ: TUI szykuje się do przejęcia klientów Thomasa Cooka

Teraz gra toczy się o wykorzystanie możliwości, jakie pojawiły się wraz z upadkiem Thomasa Cooka. – Podpisujemy w tej chwili umowy z hotelami, które wykorzystywał Thomas Cook, a które naszym zdaniem pasują do oferty TUI – informował prezes. Chodzi między innymi o obiekty marek Sentido i Cook’s Club (na przykład na Krecie). Touroperator prowadzi też rozmowy o współpracy z agentami, którzy byli franczyzobiorcami Cooka. TUI przygotował również promocję dla klientów – jeśli mogą się wylegitymować umową na wyjazd z Cookiem, nie muszą wpłacać w TUI zaliczek, żeby zarezerwować sobie wyjazd, mają też prawo zrezygnować z wycieczki bez ponoszenia kosztów odstąpienia od umowy i dostają bon o wartości 50 euro. Według zapewnień Andryszaka, oferta została bardzo dobrze przyjęta.

Generalnie prezes TUI Deutschland nie dostrzega żadnego kryzysu w segmencie podróży zorganizowanych, choć ma pewną uwagę – pisze portal. Jego zdaniem produkt będzie dalej funkcjonował, ale być może trzeba go inaczej nazwać. – Kiedy mówię, że wieczorami lubię spacerować, ludzie się ze mnie śmieją, bo teraz to się nazywa „walking”. Chodzenie na spacery to oczywiście przestarzałe określenie – wyjaśnia. Podobnie jest z nazwą „pakiet turystyczny”. – Ten termin przestał być sexy, być może trzeba pomyśleć nad inną nazwą. Ale sam produkt ma się dobrze – konkluduje.

ZOBACZ TEŻ: TUI Poland przedłuża umowę z Enter Airem