Biuro podróży otworzyło w środę sprzedaż kolejnego sezonu kilka miesięcy wcześniej niż zwykle. Rok temu premiera miała miejsce we wrześniu. Jak przyznaje członek zarządu Rainbow Maciej Szczechura, to przyspieszenie wynikało z chęci zaoferowania większego wyboru klientom, którzy kupili wakacje na ten rok, ale teraz chcieliby zrezygnować z wyjazdu lub zamienić go na inny termin.
CZYTAJ TEŻ: Zawir(us)owanaTurystyka. Rainbow: Jesteśmy gotowi na każdy scenariusz
Już po pierwszym dniu sprzedaży Lata 2021 widać, że to był dobry ruch – mówi Szczechura. – Klienci, którzy deklarowali, że w ogóle rezygnują z wyjazdu i wycofają swoje zaliczki i ci, którzy się wahali, co zrobić, teraz decydują się na przełożenie wyjazdu o cały rok. Dzięki temu będą mogli pojechać w to samo miejsce, a nawet do tego samego hotelu, który zaplanowali wcześniej. Do tego dostają od nas 10 procent dodatkowego rabatu. Jeśli więc ktoś wpłacił 1600 złotych zaliczki, teraz ma dodatkowo do dyspozycji 160 złotych. 10 procent rabatu dodajemy im tak samo jak tym, którzy zdecydują się zamienić zaliczkę na voucher – wyjaśnia Szczechura. – Przy tym klient utrzymuje wszystkie korzyści z pierwotnej rezerwacji, takie jak bonusy z przedsprzedaży 2020, bony lojalnościowe, beztroskie bonusy z akcji „Second minute” czy zniżki dla stałego klienta – dodaje.
W ofercie na 2021 rok znalazły się te same kierunki i hotele, co planowane na 2020 rok. – Po prostu wynegocjowaliśmy z hotelarzami, że nasze zaliczki, które wpłaciliśmy im na tegoroczny sezon, będziemy mogli wykorzystać w kolejnym. Mało który był chętny do zwrócenia nam pieniędzy w gotówce – wyjaśnia Szczechura.
Jak dodaje, z ponad 90 procentami hoteli, w których wcześniej dzięki zaliczkom touroperator miał zagwarantowaną pulę pokojów, teraz przeszedł na allotmentowy system rezerwacji. Dzięki temu zmniejszył ryzyko w rozliczeniach.