Kryzys dewastuje turystykę. Firmy upadają, ludzie tracą pracę. To prawda. Ale turystyka nie byłaby turystyką, gdyby nie walczyła. Jak przedsiębiorstwa bronią się przed kryzysem? Co robią, by przetrwać? Czy myślą, co będzie kiedy wirus ustąpi? W naszym cyklu #Zawir(us)owanaTurystyka2020 pytamy o to touroperatorów, agentów turystycznych, pilotów, przewodników, hotelarzy, menedżerów, działaczy lokalnych i regionalnych organizacji turystycznych. Dzisiaj relacja szefów trzeciego pod względem wielkości obrotów biura podróży w kraju – Rainbowa.
POPRZEDNIE ODCINKI CYKLU: Zawir(us)owanaTurystyka: Lubelskie poczeka na ciebie; Zawir(us)owanaTurystyka. Dolny Śląsk: To miał być rok rowerów
Do połowy marca Rainbow był na najlepszej ścieżce do kolejnego udanego sezonu. – Sprzedaliśmy o 31 procent więcej ofert na lato niż rok wcześniej. Kiedy przyszła decyzja rządu – 13 marca, w piątek, tej daty chyba już nie zapomnę – o zamknięciu granic i zakazie lotów międzynarodowych, wszystko stanęło. Wystarczy powiedzieć, że na koniec marca nasz wzrost stopniał do 7,8 procent – wspomina Baszczyński.
Na początek biuro musiało się zająć sprowadzeniem z zagranicy klientów. Wielu było uczestnikami wycieczek objazdowych, wracali z egzotycznych zakątków świata. Jednocześnie zaczęła się fala wystąpień zaniepokojonych klientów o zwrot wpłaconych zaliczek. Początkowo Rainbow odwołał wyjazdy planowane do 24 marca, ale później przedłużał ten okres. Teraz odwołanie obejmuje wszystkie imprezy, które miały się odbyć do 15 maja.
Po pierwsze – dobre relacje z klientami
Firma sprzedała na sam sezon letni prawie 170 tysięcy wycieczek. Teraz wielu z tych klientów dzwoni i chce przełożyć wyjazd albo z niego zrezygnować. Mają też – zgodnie z ustawą antykryzysową – możliwość zamiany wpłaconej należności na voucher, który jest ważny na każdą imprezę touroperatora przez rok.