Klient niemieckiego biura podróży Bavaria Fernreisen na początku marca zeszłego roku wyjechał na 16-dniową wycieczkę objazdową po Ameryce Południowej. Z powodu wybuchu pandemii podróż została przerwana siódmego dnia. Turysta zażądał od organizatora zwrotu pieniędzy za niewykorzystane świadczenia, ale ten mu ich nie wypłacił, podaje niemiecki portal branży turystycznej Reisevor9. Dla podróżnego był to powód, by wnieść sprawę do sądu.
Czytaj więcej
Niemiecka kooperatywa QTA przeprowadziła wśród swoich agentów ankietę, by sprawdzić, jak touroperatorzy współpracowali z siecią w najgorętszym okresie pandemii. Najlepszą notę otrzymał Schauinsland, najgorszą TUI.
Orzekający we Frankfurcie stwierdzili, że niewykonanie zamówienia od ósmego dnia wyjazdu było niewypełnieniem zapisów umowy, a klient ma prawo oczekiwać, że biuro odda mu pieniądze za usługi, których nie zrealizowało - za każdy dzień 100 procent należności. Zdaniem sądu nie ma znaczenia, czy touroperator ponosi winę, czy nie za tę sytuację. Przerwanie podróży z powodu wybuchu pandemii nie oznacza też, że wystąpiło ogólne zagrożenie życia.
Teraz biuro podróży musi nie tylko zwrócić należną kwotę, ale też odsetki ustawowe i opłacić koszty postępowania sądowego.