Volker Wissing, minister transportu Niemiec, zapowiada, że kolejna odsłona „Biletu za 9 euro” może pojawić się pod koniec roku lub na początku przyszłego. Chodzi o kontynuację programu, zgodnie z którym za bilety miesięczne uprawniające do przejazdów komunikacją miejską i wybranymi rodzajami pociągów płaci się tylko 9 euro. Program działa od czerwca do końca sierpnia.

Wissing, który początkowo nie był zwolennikiem przedsięwzięcia, mówił w rozmowie z Niemiecką Agencją Prasową, że na początku listopada powinny być dostępne dane podsumowujące program. Jego wypowiedzi przytacza „Der Spiegel” w swoim elektronicznym wydaniu.

Jakie są doświadczenia z korzystania z biletu? Jaką rolę odgrywa cena? Na ile ważna jest łatwość obsługi i to, że bilet jest ważny w całym kraju? To pytania, które trzeba postawić, ale na razie w tych kwestiach pojawia się wiele spekulacji.

Czytaj więcej

Niemcy szturmują pociągi – sukces taniego biletu wakacyjnego

Przy przygotowywaniu kolejnej odsłony programu pod uwagę brane są różne warianty - bilet roczny w cenie 365 euro lub miesięczny za 69 euro. Jak zwykle wszystko rozbija się o pieniądze - przy 9 euro za miesiąc wydatek skarbu państwa to około 2,5 miliarda euro. Wissing nie chce jeszcze zdradzać żadnych szczegółów, mówi tylko, że potrzebny jest model, który pasuje do budżetów krajów związkowych, ale także do budżetu rządu federalnego. Kiedy obie strony dojdą do porozumienia, kolejna edycja taniego biletu może wystartować w ciągu kilku tygodni.

Wissing dostrzega jednak już teraz zalety przedsięwzięcia. Udało się zmodernizować transport publiczny. Dziś jest nieco bardziej cyfrowy, bardziej dostępny i skoncentrowany na pasażerach. Dotąd sprzedano 21 milionów biletów, wcześniej z biletów miesięcznych korzystało 10 milionów osób. Razem daje to 31 milionów użytkowników, spośród których wielu na jego podstawie dojeżdżało do pracy, ale w grupie tej nie brakuje również jednodniowych odwiedzających.

Liczba pasażerów wzrosła do poziomu sprzed pandemii, jednocześnie mniej niż 0,1 procent pociągów było tak zajętych, że musieli interweniować pracownicy ochrony. Spadło natomiast zatrudnienie - motorniczych jest o około jedną piątą mniej niż w 2020 roku.

Minister uważa, że niska cena nie zawsze przynosi satysfakcję z zakupu. Jeśli oferta nie jest odpowiednia, nawet przejazdy za 1 euro nie będą się cieszyć uznaniem.

Wissing chciałby też zmniejszyć liczbę dostępnych taryf, bo teraz można mówić o dżungli cen. Na wielu dworcach znajdują się automaty biletowe, ale prawie nikt z nich nie korzysta, bo trudno zrozumieć ofertę.