14 stycznia samolot duńskiej czarterowej linii lotniczej Danish Air Transport (DAT) miał lecieć z Palermo do Lampedusy. Z powodu problemów technicznych rejs został odwołany. Ponieważ chodziło o anulowanie z powodu usterki, pasażerom przysługiwało odszkodowanie. Jednym z nich był pies Jack, podróżujący w kabinie. Jego bilet kosztował 27 euro. W sprawie Jacka reprezentował adwokat, a jej finał jest taki, że linia musi wypłacić 250 euro rekompensaty.
CZYTAJ TEŻ: Kanada – 1000 dolarów za odwołany lot
– To nie żart – mówi kapitan samolotu MD 80 i szef DAT-u Jesper Rungholm w rozmowie z niemieckim portalem branżowym aeroTelegraph. Wyjaśnia, że zgodnie z rozporządzeniem 261 Unii Europejskiej prawo do odszkodowania ma każdy, kto ma wszystkie niezbędne dokumenty. Te ostatnie muszą mieć też psy, które lecą na pokładzie. – Nigdzie nie zapisano, że pasażer ma być człowiekiem – dodaje Rungholm.
Przewoźnik wypłaci tę kwotę, ale jego szef mówi, że wspomniane rozporządzenie to katastrofa dla linii lotniczych. – Trzeba koniecznie przeprowadzić rewizję przepisów – apeluje. W podobnym tonie wypowiada się dyrektor Stowarzyszenia Europejskich Regionalnych Linii Lotniczych Montserrat Barriga. – To kolejny dowód na chciwość niektórych, odbijająca się negatywnie na przewoźnikach – mówi.
ZOBACZ TAKŻE: Linie lotnicze odpowiadają za oparzenie kawą