Michael O'Leary, prezes Grupy Ryanair, przy okazji prezentacji wyników finansowych za zakończony 31 marca rok obrotowy (firma zarobiła 1,9 miliarda euro), mówił, że segment wakacji zorganizowanych to „rozpraszacz uwagi”. Z drugiej strony z zadowoleniem podkreślił, że w ostatnim czasie Ryanair podpisał kilka umów z internetowymi biurami podróży (OTA) na sprzedaż swoich biletów.
Czytaj więcej
Ryanair podpisał porozumienie z internetowym agentem turystycznym eSky.pl w sprawie oferowania przez niego biletów i usług dodatkowych, jak wybór miejsca w samolocie czy możliwość zabrania bagażu.
Zapowiedział również, że to nie koniec działań w tym obszarze. Przewoźnik albo już zawarł, albo jest w trakcie zawierania porozumień z dziesięcioma z jedenastu największych OTA. Wśród firm, z którymi współpraca została już nawiązana, znajdują się Grupa TUI, Kiwi.com, We Love Holidays, On the Beach i eSky.pl.
O'Leary: Ryanairowi wystarczy, że jest linią lotniczą
- Czy [nie wchodząc w segment wycieczek] zostawiamy część pieniędzy na stole dla OTA? Prawdopodobnie tak, ale jesteśmy z tego zadowoleni. Chcemy być największą linią lotniczą w Europie i nie zamierzamy rozpraszać swojej uwagi wycieczkami – cytuje prezesa brytyjski portal Travel Weekly. O’Leary potwierdza, że sprzedaż w tych biurach idzie pełną parą, choć nie wszyscy uruchomili ją jeszcze w pełni.
O’Leary odniósł się też do potencjalnej współpracy z jednym z największych internetowych biur podróży, jakim jest eDreams. Co prawda on sam nie chciałby z nimi kooperować, ale uważa, że wszystkich należy traktować równo, stąd przystąpienie do rozmów. Prezes zarzuca internetowemu agentowi, że oszukuje ludzi, bo nielegalnie pobiera oferty ze strony Ryanaira i dolicza do nich swoją marżę. Jego zdaniem, któryś z europejskich regulatorów rynku konsumenckiego w końcu się za tę firmę weźmie.