Jak podaje portal itn.co.il, od początku roku izraelska branża turystyczna straciła 12,1 miliarda szekli (ponad 3,5 miliarda dolarów). Tylko we wrześniu liczba turystów spadła o 96 procent w porównaniu z ubiegłorocznym wrześniem i wyniosła zaledwie 15,1 tysiąca. Cytowany przez serwis wykładowca na Wydziale Turystyki i Hotelarstwa Kinneret College, Eran Ketter, zarzuca rządowi, że ten „skazuje branżę turystyczną na głód i biedę”. Straty są tym dotkliwsze, że nastąpiły po latach rekordowych wzrostów (w ubiegłym roku kraj gościł 4,5 miliona turystów).
ZOBACZ TAKŻE: Izraelska turystyka znów urosła
Według portalu nowa minister pracuje już nad dwoma projektami – pierwszy zakłada, że krajowi i zagraniczni turyści będą mogli wjechać do wybranych miast, na przykład Ejlatu, a drugi otworzyłby niewielkie rodzinne pensjonaty, w których ryzyko zarażenia się koronawirusem jest mniejsze niż w wielkich sieciowych hotelach obsługujących wielu gości.
Poprzednik Farkash-Hacohen, Asaf Zamir, zrezygnował ze stanowiska po niecałych pięciu miesiącach. W poście na Facebooku tłumaczył, że „nie może dłużej zasiadać w rządzie, do którego przywódcy nie ma krzty zaufania”, odnosząc się do premiera Benjamina Netanjahu, krytykowanego przez opinię publiczną za nieudolną walkę z koronawirusem.
CZYTAJ TEŻ: Asaf Zamir nowym ministrem turystyki Izraela