Burkhard Kieker, prezes Visit Berlin, firmy promującej miasto jako kierunek turystyczny, przyznaje w rozmowie z niemieckim magazynem branży turystycznej „FVW”, że Berlin mocno ucierpiał z powodu pandemii. Podczas gdy przed jej wybuchem goście wykupili tam 34 miliony noclegów, to w 2020 roku było ich zaledwie 12 milionów. W tym roku bilans wypadnie zapewne jeszcze gorzej.
Dotąd zamknęło się prawie 90 hoteli - jeszcze dwa lata temu było ich 800, teraz działa 711. Kieker mówi jednak, że Berlin i tak nieźle sobie radzi, ponieważ nie jest tak bardzo uzależniony od gości z zagranicy jak inne metropolie. W czasie pandemii 75 procent turystów stanowili Niemcy, przed jej wybuchem stosunek klientów krajowych do zagranicznych wynosił 50 do 50 procent.
Czytaj więcej
Atmosfera dzielnic dużych miast i małych miasteczek, dawne rzemiosło, kulinaria i wypoczynek na łonie natury – to wątki tematyczne, jakimi w tym roku promuje się niemiecka turystyka.
- Skorzystaliśmy nawet na popularności Bałtyku. Osoby, które nie mogły znaleźć tam noclegu, mieszkały w Berlinie i stąd jechały nad morze albo poza miasto - mówi. Z powodu koronawirusa miasto straciło jednak miliardy euro, a zdaniem prezesa sytuacja wróci do normy najwcześniej w 2023 roku.
Na szczęście prognozy są dobre - udało się uratować branżę kultury, kwitnie też gastronomia. Na razie nie wiadomo jednak, jak potoczą się losy podróży służbowych, kiedy wrócą targi i kongresy. Kieker jest jednak przekonany, że turystyka miejska odżyje, bo ludzie pragną doznań kulturalnych, wierzy też, że marka Berlin nie straciła na pandemii. Jej wyróżnikiem są trzy „T” - technologia, talent (w rozumieniu utalentowanych pracowników, twórców) i tolerancja, a miasto od lat przyciąga artystów, twórców i naukowców.