Jak pisze portal branży turystycznej Tourism Review, ten rok też zapowiada się dobrze w turystyce, chociaż dwie kwestie studzą optymizm przedsiębiorców. Po pierwsze turystyka nie osiągnęła jeszcze takiego udziału w PKB, jak przed pandemią, kiedy było to 12,6 procent (w zeszłym roku 12,2 procent). Po drugie, wzrost sprzedaży nie idzie w parze z zyskami – przyczyną są inflacja i wzrost cen energii (o 29 procent), dostaw (17 procent) i kosztów zatrudnienia (9 procent).

W pandemii wiele firm turystycznych się zamknęło, a część zmieniła profil działalności. Zeszły rok upłynął też pod znakiem spadku liczby turystów z Ukrainy i Rosji, choć akurat tę lukę udało się wypełnić większą liczbą podróżnych ze Stanów Zjednoczonych i Meksyku.

Czytaj więcej

Lanzarote nie chce więcej turystów. „Trzy miliony i wystarczy”

Branża turystyczna przewiduje, że w tym roku nadal mierzyć się będzie z rosnącymi cenami energii, co może prowadzić do podnoszenia cen usług, a w konsekwencji do ucieczki turystów do tańszych krajów, jak Turcja i Egipt - dla mieszkańców Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch, Niemiec i Skandynawii, kraje, których waluty tracą wartość, mogą okazać się atrakcyjniejsze.

Problemem może być też kwestia równomiernego rozwoju – obecnie większość gości lata na wybrzeże Morza Śródziemnego, do Andaluzji, na Baleary, do Madrytu, na Wyspy Kanaryjskie lub do Kraju Basków. Zdaniem Exceltur duże firmy turystyczne i administracja publiczna powinny promować mniej popularne regiony Hiszpanii, a także wzmacniać turystykę miejską, biznesową i kulturową.