W wielu miejscach Hiszpanii niemile widziani stali się nie tylko turyści, ale także pracownicy zdalni, czyli tak zwani cyfrowi nomadzi, których obarcza się winą za gentryfikację miast. Ale przynajmniej jeden region Hiszpanii nadal chce przyjmować pracowników zdalnych - tak bardzo, że jest gotów zapłacić im za przeprowadzkę - pisze portal euronews.com.
Czytaj więcej
Filipiny chcą wprowadzić całodobowe sądy turystyczne. Mają one pomagać turystom, którzy padli ofiarą przestępstwa. Filipiny chcą w tej sposób zaskarbić sobie zaufanie zagranicznych gości.
Granicząca z Portugalią Estremadura, bo o niej mowa, jest jednym z najsłabiej rozwiniętych i najrzadziej odwiedzanych regionów Hiszpanii. Ma też dość małą populację (niewiele ponad milion mieszkańców), jeden z najniższych w kraju PKB na mieszkańca i jeden z najwyższych wskaźników bezrobocia wynoszący 17,6 procent w porównaniu ze średnią krajową wynoszącą 11,9 procent.
2 miliony euro dla 200 cyfrowych nomadów
Aby wesprzeć lokalną gospodarkę, rząd Estremadury zamierza ściągnąć 200 pracowników zdalnych. Co więcej, oferuje im od 12 do 15 tysięcy euro. Przeznaczył na ten cel w sumie 2 miliony euro.
Kobiety, osoby w wieku poniżej 30 lat i osoby, które zamierzają zamieszkać w mieście liczącym mniej niż 5 tysięcy mieszkańców, dostaną stypendium w wysokości 10 tysięcy euro, a pozostali 8 tysięcy euro. Jeśli beneficjenci programu zdecydują się zostać na kolejny rok, dostaną drugą transzę w wysokości 5 tysięcy euro (pierwsza kategoria pracowników) lub 4 tysiące euro (pozostali).