Po kryzysie strefy euro z roku 2010 i kolejnych turystyka stała się gospodarczym kołem ratunkowym dla krajów południowej Europy – Hiszpanii, Grecji i Portugalii. Jak wynika z badania „Błogosławieństwo czy przekleństwo? Wzrost gospodarczy napędzany turystyką na południowych peryferiach Europy” („Blessing or Curse? The Rise of Tourism-Led Growth in Europe’s Southern Periphery”), to właśnie ten sektor pomógł zrównoważyć bilanse płatnicze i zapewnił zatrudnienie osobom dotkniętym upadkiem sektora budowlanego – pisze portal Tourism Review.
Czytaj więcej
Czy symbolem Hiszpanii stanie się wysoki na 300 metrów byk? Pomysł zbudowania takiego pomnika wyw...
Klimat, plaże, dziedzictwo kulturowe – na jak długo wystarczy tych atutów hiszpańskiej gospodarce?
W Hiszpanii wykorzystano naturalne atuty – klimat, plaże i dziedzictwo kulturowe – aby przyciągnąć miliony nowych gości. W tym roku liczba turystów może sięgnąć już 100 milionów. Mimo niewątpliwego wpływu na produkt krajowy brutto (PKB), masowa turystyka niesie ze sobą poważne konsekwencje społeczne i strukturalne. Wzrost cen mieszkań, przeludnienie, hałas i degradacja jakości życia stają się codziennością mieszkańców Barcelony, Sewilli czy Malagi. Nieruchomości są przekształcane w apartamenty dla turystów, wypierając lokalnych mieszkańców z centrów miast.
Jak zauważa ekspert, Marko Jukic z Bismarck Analysis, masowa turystyka nie daje oczekiwanych korzyści lokalnym społecznościom – zyski trafiają głównie do właścicieli nieruchomości, podczas gdy większość pracowników sektora obsługi otrzymuje niskie pensje i zmaga się z niepewnością zatrudnienia.
Turystyka to branża wymagająca dużego zaangażowania, jednocześnie jest nisko wydajna. Jej wpływ na innowacyjność, badania czy rozwój technologiczny jest ograniczony. Jukic podaje przykład Chorwacji, która, by dorównać Szwajcarii pod względem PKB na mieszkańca, musiałaby przyjąć niemal 400 milionów turystów rocznie. To pokazuje strukturalne ograniczenia takiego modelu wzrostu.