Tourasia – indywidualny styl podróżowania

Nie wciskamy klienta w grupowe wyjazdy z ustalonym wcześniej programem. U nas każdy sam może sobie ułożyć plan podróży i zdecydować kiedy, dokąd i na jak długo chce jechać. Z nami pozna Azję od a do z – mówi Piotr Chojnowski, dyrektor szwajcarskiego biura podróży tourasia w Polsce.

Publikacja: 15.11.2017 12:07

Tourasia – indywidualny styl podróżowania

Foto: turystyka.rp.pl

Tourasia dopiero wchodzi na polski rynek, jej marka nie jest u nas znana.

To prawda, ale warto wiedzieć, że to firma z długim doświadczeniem, bo działająca od 25 lat. Założył ją i do dzisiaj prowadzi Szwajcar Stephan Roemer.

Jest największą, jeśli chodzi o liczbę turystów wysyłanych do Azji Południowo-Wschodniej, firmą turystyczną w Szwajcarii. Obsługuje rocznie około 30 tysięcy klientów, a przez wszystkie lata działalności wysłała ich  już do Azji 250 tysięcy.

Ma biura obsługujące turystów w Tajlandii, Birmie, Wietnamie i na Filipinach, a ostatnio kupiła szwajcarską firmę działającą w Azji, Diethelm Travel Holding, największe tamtejsze biuro zajmujące się turystycznym ruchem przyjazdowym (incoming), zatrudniające ponad 500 pracowników w 13 krajach. Jest też właścicielem floty limuzyn, busów i autokarów do obsługiwania turystów.

Oprócz tego, że prowadzi działalność w Szwajcarii, działa też w Niemczech pod marką Tischler Reisen, gdzie ma bardzo dobre wyniki. Polska jest więc trzecim krajem, w którym bezpośrednio proponuje swoje usługi.

No, właśnie, dlaczego Tourasia wybrała Polskę?

Dostrzeżono, że to bardzo obiecujący rynek. Rośnie zamożność Polaków i ich apetyt na dalekie podróże, poznawanie świata. Zarazem widać lukę w oferowaniu w dobrej cenie wyjazdów indywidualnych.

Przed panem leży 260-stronicowy katalog. Co w nim znajdzie turysta?

Tourasia specjalizuje się w organizowaniu wyjazdów do Azji Południowo-Wschodniej, w sumie do 22 krajów – od Indii i Sri Lanki na zachodzie do Japonii na wschodzie, i od Chin na północy do Timoru Wschodniego na południu. Turyści mogą z nami wyjechać indywidualnie i w grupach. Na kilka dni i na dłuższe wyprawy. Mogą – jak to się dzieje coraz częściej – jechać, żeby odpoczywać w jednym miejscu, na przykład na pięknych plażach Tajlandii czy Filipin, a mogą też podróżować i zwiedzać. Jeden kraj lub więcej za jednym zamachem.

Ostatnio, ze względu na stosunkowo niskie ceny biletów lotniczych, modne stały się nawet krótkie wypady europejskich turystów do azjatyckich miast, tak zwane city breaki.    

W pierwszym polskim katalogu znalazły się takie kierunki jak Tajlandia, Laos, Sri Lanka, Mjanma, Wietnam, Singapur, Kambodża i modne ostatnio Filipiny. Na początku roku udostępnimy kolejny katalog, obejmujący Chiny, Koreę Południową, Japonię, Hongkong i Makau.

Jaki był klucz doboru tych właśnie kierunków?

Wybraliśmy te, do których stosunkowo łatwo dolecieć z Polski bezpośrednio (Pekin, Seul, Tokio z LOT-em) lub z jedną przesiadką (najczęściej w Dubaju, Ad Dausze lub Moskwie).  Ważnym kryterium była też obecność w niektórych z tych krajów naszych biur podróży, obsługujących ruch turystyczny na miejscu. 

W katalogach jest wiele starannie wybranych i sprawdzonych przez nas hoteli, których doborem szczególnie się szczycimy ze względu na nasze doświadczenie i kontakty na miejscu. Są wśród nich obiekty przy pięknych plażach – a warto wiedzieć, że w rankingach światowych plaż te azjatyckie wymieniane są często na pierwszych miejscach – i hotele w fascynujących miastach, w których warto się zatrzymać na kilka dni, jak Singapur, Bangkok, Manila, Rangun czy Mandalaj. Są też propozycje wycieczek objazdowych i fakultatywnych.

Nie ma tu jednak konkretnych programów zwiedzania, jak w innych biurach podróży.

Bo o wszystkim decyduje u nas klient. On nam mówi, jakie kraje i miejsca chciałby odwiedzić, ile czasu w nich spędzić i kiedy, a my przygotowujemy mu plan podróży – przeloty, noclegi, przejazdy na miejscu, zwiedzanie lokalnych atrakcji lub udział w lokalnych świętach, uroczystościach, festynach, z których słynie Azja. Jeśli sobie tego życzy, będzie też miał zapewnioną opiekę przewodnika, anglo- lub polskojęzycznego. Jesteśmy specjalistami od Azji, nie ma więc dla nas na tym kontynencie nic niemożliwego. I jesteśmy specjalistami od podróży indywidualnych, nie wciskamy nikogo w narzucony z góry program i termin. Dlatego mówimy, że oferujemy „indywidualny styl podróżowania”.

To brzmi zachęcająco, ale dalekie podróże nie są tanie.

Podejmiemy się zorganizowania wyjazdu zarówno dla klientów oczekujących wyjątkowych warunków, luksusu, z przelotem śmigłowcem, jak i dla tak zwanych turystów budżetowych, wyruszających w świat z plecakiem. To, że jesteśmy szwajcarską firmą wcale nie oznacza szwajcarskich cen, raczej szwajcarską jakość i precyzję. Zależy nam, żeby każdy klient, niezależnie od tego jakim portfelem dysponuje, dostał usługi na bardzo dobrym poziomie i żeby czuł się w podróży bezpieczny. Zresztą dzięki temu, że tourasia ma swoich pracowników w wielu krajach, nasi klienci są cały czas pod naszą opieką. Już niedługo uruchomimy azjatycki numer telefonu, pod którym będzie można się w razie potrzeby porozumieć po polsku.

W powszechnej opinii pokutuje jeszcze stereotyp, że dalekie podróże są bardzo drogie. Tak wcale nie musi być. Dla przykładu, wczoraj ułożyłem program wycieczki dla klienta, który zażyczył sobie: przelot do Bangkoku, tydzień zwiedzania Tajlandii, cztery dni w Mjanmie i jeszcze dwa w Singapurze, skąd nastąpi powrót do Warszawy. Bilet samolotowy na trasie Warszawa – Bangkok – Rangun – Singapur – Warszawa kosztował 3500 złotych, czyli jak na odległości, jakie pokona turysta stawka bardzo niska. I wcale nie mówimy tutaj o terminie po sezonie, ale o lutym i marcu, kiedy w tej części świata trwa sezon turystyczny.

Podobnie tanio można dostać noclegi. Wszystko zależy od standardu, ale dzisiaj widziałem ofertę obejmującą termin do 22 grudnia siedmiu noclegów w pięciogwiazdkowym hotelu na rajskiej wyspie z cudowną plażą w Tajlandii za 1739 złotych ze śniadaniami. Nie wiem czy nad Bałtykiem zdołałbym za taką stawkę przenocować w tej klasy hotelu.

Czy ceny wyjazdów z tourasia są podawane w formule „1000 złotych plus 3000 dolarów, a na miejscu zapłacisz jeszcze…”.

Nie, cała cena, wraz z kosztami wstępów do odwiedzanych obiektów, atrakcji czy muzeów, jest znana z góry.

Dlaczego właściwie Tourasia skupia się na jednym kontynencie? Zwykle biura podróży specjalizujące się w turystyce do krajów egzotycznych oferują po kilka kontynentów. Łatwiej im wtedy o klientów, bo jeden chce zwiedzać Amerykę Południową, inny Afrykę, a jeszcze inny Azję.

Kryje się za tym pewna filozofia – chcemy być najlepsi w tym co robimy, dlatego nie rozpraszamy naszych sił na inne kierunki. Jesteśmy specjalistą od Azji Południowo-Wschodniej i trudno znaleźć drugiego takiego na świecie. Gdybyśmy zajmowali się całym światem, pewnie takiego statusu byśmy nie osiągnęli.

Jako ciekawostkę podam, że właściciel tourasia, Stephan Roemer, mówi po tajsku, a w centrali naszej firmy w Zurychu wielu pracowników zna inne azjatyckie języki.

Poza tym pamiętajmy, że Azja Południowo-Wschodnia jest sama w sobie wystarczająco fascynującym, niezwykle różnorodnym pod względem przyrodniczym, krajobrazowym i etnograficznym, o kuchni nie wspominając, fragmentem kuli ziemskiej. Żyje tu ponad połowa mieszkańców Ziemi. Żeby ją poznać trzeba do niej podróżować całe życie.

Gdzie można kupić wasze usługi?

Bezpośrednio w naszym warszawskim biurze lub u jednego z 300 naszych agentów turystycznych, których biura rozsiane są po całym kraju. Wszystkie adresy i potrzebne informacje znajdują się na naszej stronie internetowej. 

Można nas też odwiedzić na 25. Międzynarodowych Targach Turystycznych TT Warsaw, które odbędą się 23-25 listopada w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie.

Tourasia dopiero wchodzi na polski rynek, jej marka nie jest u nas znana.

To prawda, ale warto wiedzieć, że to firma z długim doświadczeniem, bo działająca od 25 lat. Założył ją i do dzisiaj prowadzi Szwajcar Stephan Roemer.

Pozostało 97% artykułu
Zanim Wyjedziesz
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte. Na razie na próbę
Turystyka
Nie tylko Energylandia. Przewodnik po parkach rozrywki w Polsce
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: W Grecji Mitsis nie do pobicia
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017 pomaga w pracy agenta
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: „Strelicje" pokonały „Ślicznotkę"