Jak podaje Edyta Adamus z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji, do incydentu doszło wczoraj, gdy pasażer nadawał bagaż na lot do Londynu.
- Pozostawiając go, zapytał obsługę: "co będzie, jak w bagażu będzie bomba?". Na pytanie pracownika, czy jest coś, co może stwarzać zagrożenie, odpowiedział, że "chyba raczej nie ma", i oddalił się, nie udzielając wyjaśnień obsłudze - opisuje Adamus. - Takie zachowanie pasażera zaniepokoiło pracowników lotniska, którzy poinformowali o zdarzeniu policjantów. Ci szybko ustalili właściciela bagażu, a następnie pirotechnicy Straży Granicznej sprawdzili, czy w torbie nie znajdują się przedmioty lub urządzenia mogące stwarzać zagrożenie - dodaje. Mężczyzna widząc, że sytuacja jest bardzo poważna, zaczął tłumaczyć, że to był głupi żart.