Choć historia brzmi jak absurdalny żart, wydarzyła się naprawdę. Rok temu dwóch miłośników sportów wodnych postanowiło wykorzystać świetne warunki panujące na plaży w Viana do Castelo. W pewnym momencie jeden z nich, przewodniczący lokalnego klubu surfingowego, postanowił zaatakować na desce falę, którą uznał za idealną do ślizgania się po wodzie. Problem w tym, że na tę samą falę czatował inny sportowiec, miejscowy biznesmen. Mężczyźni zderzyli się w wodzie i doszło to awantury, która po chwili przeniosła się na suchy ląd. Jej bilans to zniszczona deska surfingowa, parę zadrapań i siniaków oraz wiele niecenzuralnych słów.

Spór o morską falę ostatecznie zakończył się w sądzie. Jeden z krewkich sportowców oskarża drugiego o próbę zagarnięcia fali, która skończyła się poważnymi obrażeniami. Drugi przekonuje natomiast, iż morskiego bałwana ukraść się nie da, a przy odrobinie doświadczenia i umiejętności ze strony jego rywala, zderzenia i jego konsekwencji można by bez trudu uniknąć. Nawet sędzia przyznała ironicznie, iż z tak trudnymi sprawami ma do czynienia naprawdę rzadko.

Wyroku na razie nie wydano.