Zgodnie z zapowiedziami pracę straci 86 pracowników centrali w Hanowerze, gdzie obecnie pracuje 186 osób. - W centrali tracimy rocznie 100 mln euro, wszystko przez naszą obecną strukturę kosztów - podkreślił Joussen. Koncern TUI zatrudnia na całym świecie ponad 74 tys. pracowników.

Friedrich Joussen, który w zeszłym roku przeszedł z Vodafone do TUI, a od stycznia jest prezesem zarządu, zapowiedział, że firma zrezygnuje z nierentownych przedsięwzięć. - Co się nie opłaca, nie będzie utrzymywane - podkreślił. Kiedy na początku tego roku obejmował kierownictwo firmy niemieckie media pisały, że przejmuje "tykającą bombę" finansową.

Teraz oczekuje się, że dzięki programowi naprawczemu TUI znów wyjdzie na prostą i będzie w stanie wypłacać w roku gospodarczym 2014/2015 dywidendy, których akcjonariusze nie otrzymują od 2007 roku. Joussen będzie musiał zająć się też niedochodowym sektorem rejsów luksusowymi statkami oraz siecią hoteli należących do TUI, ale funkcjonujących pod rożnymi markami i nazwami. Firma chce się też pozbyć nieudanej inwestycji w Toskanii, gdzie planowała stworzyć luksusowe wioski wakacyjno-rekreacyjne. Castelfalfi okazało się jednak "workiem bez dna".

Wyniki finansowe firmy ratuje jej córka-spółka w Wielkiej Brytanii - TUI Travel, która generuje 95 procent zysków koncernu. Friedrich Joussen planuje podnieść zysk operacyjny (EBIT) z 746 mln euro w tym roku, co miliarda euro w przyszłym roku.