Anna Z. w łódzkim biurze podróży wykupiła dwutygodniowe wczasy dla trójki osób na Majorce za 12 671 złotych. Opłaciła całą kwotę. Zawarła też dodatkową umowę gwarancji zwrotu kosztów w wypadku rezygnacji z imprezy. Na dwa tygodnie przed terminem wycieczki zrezygnowała z niej, uzasadniając to nagłym pogorszeniem się stanu zdrowia teścia i koniecznością poddania go operacji. Domagała się zwrotu wpłaconych pieniędzy.
Biuro twierdziło, że podana przez nią przyczyna rezygnacji wyłącza jego odpowiedzialność. Oddało jednak 3801 złotych, twierdząc, że to różnica między całkowitym kosztem imprezy a kosztami, jakie poniosło na skutek rezygnacji. Koszty te (niewykorzystanych biletów, zakwaterowania i wyżywienia oraz prowizji agenta) obliczyło na ponad 8,6 tys. złotych.
Kobieta nie kwestionowała prawa biura podróży do zatrzymania tytułem odstępnego części pieniędzy odpowiadającej wartości rzeczywiście poniesionych kosztów. Uważała jednak, że przez dwa tygodnie mogło ono ponownie sprzedać wycieczkę innemu klientowi.
Sąd Rejonowy w Tarnowie ustalił, że w każdym wypadku rezygnacji klientowi przysługuje zwrot wpłaconej przez niego kwoty po potrąceniu faktycznie poniesionych przez biuro kosztów. Ciężar wykazania poniesionych kosztów w razie rezygnacji obciąża biuro podróży. W tym wypadku biuro odprzedało dwa spośród trzech miejsc zarezerwowanych wcześniej dla powódki. Nie przedstawiło żadnych dowodów, że było inaczej. Sąd uznał więc, że wskutek rezygnacji kobiety biuro poniosło realny koszt wysokości 3004 złotych. Resztę ceny po pomniejszeniu o już wypłaconą kwotę, czyli 5497 złotych, ma zwrócić.
Wyrok utrzymał w mocy Sąd Okręgowy w Tarnowie.