Prezes francuskich linii lotniczych ugiął się pod naciskiem rządu i zrezygnował z inwestowania miliarda dolarów w rozwój tanich linii międzynarodowych Transavia Europe.

To było główne żądanie strajkujących od ponad dziesięciu dni pilotów, których akcja protestacyjna przyniosła przedsiębiorstwu straty 200 milionów euro, czyli kwotę znacznie przekraczającą ubiegłoroczne zyski.

Stąd presja ze strony władz, przede wszystkim premiera Manuela Vallsa. Tymczasem stanowisko rządu wywołało negatywne reakcje ze strony związków zawodowych, które uważają, iż państwo będące udziałowcem zaledwie w 14 procentach nie powinno się mieszać do sporu między pracownikami a dyrekcją.

Na razie związkowcy nie wydali żadnego oświadczenia co do kontynuowania lub zaprzestania akcji protestacyjnej. Według nieoficjalnych informacji chcą oni kuć żelazo póki gorące i domagają się specjalnych kontraktów dotyczących krajowych tanich linii Transavia France. Wciąż mają bowiem obawy, że rozwój filii Air France spowoduje obniżenie wynagrodzeń pilotów.