Gagey przyznaje, że taka sytuacja może potrwać nawet do końca tygodnia, chociaż z mniejszym natężeniem niż w pierwszy dzień strajku, kiedy odwołanych miało zostać 6 na 10 planowanych rejsów.
Jedno jest pewne - ten protest pracowniczy będzie kosztował przewoźnika przynajmniej 10 -15 mln euro dziennie.
Zakłócenia w rozkładzie są efektem akcji pilotów linii, którzy obawiają się się obniżenia zarobków. Air France KLM zamierza przenieść część z nich do niskokosztowego przewoźnika Transavia, który miałby latać po Europie.
W ten sposób nie tylko Air France, lecz także British Airways/Iberia oraz niemiecka Lufthansa obniżają koszty i chcą konkurować z niskokosztowymi gigantami - Ryanairem i Easyjetem.
Ci dwaj ostatni coraz śmielej sięgają bowiem po pasażerów biznesowych, gotowych – w zamian za komfort podróży - zapłacić za przelot więcej. Dotychczas właśnie ta grupa podróżujących była głównym źródłem przychodów tradycyjnych przewoźników.