Na początku sezonu urlopowego włoskie młodzieżowe biuro turystyki CTS ogłosiło najoryginalniejsze i najbardziej absurdalne dezyderaty swoich klientów z ostatnich miesięcy.

Nie umiejący się rozstać ze swym samochodem młody człowiek chciał dla niego kupić bilet lotniczy do Stanów Zjednoczonych. Jakaś pani leciała do Paryża, ale z nadzieją, że wyląduje w Marsylii. Zapisujący się na letni kurs angielskiego na Malcie chciał się upewnić, że nie będzie mieszkać u rosyjskiej rodziny, a jego rówieśnik, który w podobnym celu miał spędzić wakacje w Paryżu, pytał, czy udzielający mu gościny mają aby na pewno telewizor.

Za największego oryginała uznany został turysta wyruszający do Sharm el Szeik, który poprosił, aby wskazano mu przy okazji dokładne miejsce, gdzie wody Morza Czerwonego rozstąpiły się przed uciekającymi z Egiptu Izraelitami.