Prezes TUI: Turystyka ma przyszłość. Ludzie żyją dłużej, mają pieniądze i chcą podróżować

Od wybuchu pandemii TUI potrzebował około 4,4 miliarda euro na utrzymanie działalności. Pieniądze otrzymał od niemieckiego rządu, teraz musi je spłacić, doliczając do tego 200 milionów euro odsetek rocznie. Prezes twierdzi, że wie, skąd wziąć na to pieniądze.

Publikacja: 28.04.2021 07:58

Prezes TUI: Turystyka ma przyszłość. Ludzie żyją dłużej, mają pieniądze i chcą podróżować

Foto: Dzięki pandemii przyspieszyliśmy cyfryzację firmy – mówi Friedrich Joussen Fot. Bloomberg

Prezes Grupy TUI Friedrich Joussen mówi w wywiadzie dla gazety „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, że od wybuchu pandemii koncern potrzebował około 4,4 miliarda euro. 2 miliardy poszły do klientów na zwroty wpłat za wyjazdy niezrealizowane z powodu koronawirusa, kolejne 2,5 miliarda euro to koszty netto, które trzeba było pokryć, mimo że firma praktycznie przestała sprzedawać oferty z dnia na dzień.

Joussen wyjaśnia, że kiedy sytuacja się poprawi, a klienci znów zaczną masowo rezerwować wycieczki, z tytułu zaliczek do kasy grupy powinno wpłynąć 2 miliardy euro. Wówczas zostanie jeszcze 2,5 miliarda euro do zwrotu. Do tego dochodzą oczywiście odsetki, około 200 milionów euro rocznie.  – Rząd nic nam nie dał w prezencie – podkreśla.

CZYTAJ TEŻ: TUI zatrudnia o jedną trzecią mniej ludzi. Przez pandemię

Prezes przypomina, że dzięki realizacji strategii cyfryzacji udało się obniżyć koszty działania firmy o 400 milionów euro rocznie. Tylko z tytułu ograniczenia floty samolotów wydatki spadły o 100 milionów rocznie. – Tworzymy bazę do sfinansowania odsetek i zwrotu pieniędzy, rząd przykłada do tego dużą wagę – podkreśla prezes, choć dodaje, że to wszystko będzie można zrealizować pod warunkiem, że wkrótce będzie wolno znów podróżować.

Joussen widzi też, że zmienia się nastawienie banków do jego firmy – podczas gdy jeszcze w marcu 2020 roku nikt nie chciał TUI udzielić kredytu, teraz sytuacja z każdym miesiącem się poprawia.

Pandemia spowodowała, że koncern przyspieszył cyfryzację. Ponieważ z perspektywy operacyjnej przedsiębiorstwo praktycznie stoi, ryzyko związane ze zmianami jest o wiele mniejsze niż zwykle. Prezes wyjaśnia, że tu nie chodzi o przeniesienie sprzedaży z biur agencyjnych do internetu, ale o coś więcej. – Jeszcze przed kryzysem przestaliśmy uzależniać rozwój naszego przedsiębiorstwa od bezpośrednich inwestycji. Dotyczy to na przykład hoteli i statków wycieczkowych, gdzie inwestycje z zasady nie obciążają naszego bilansu finansowego – mówi.

ZOBACZ TAKŻE: Niemiecki TUI zawiesza call center dla agentów

Kolejna kwestia to wykorzystanie aplikacji do obsługiwania klientów. To pozwala z jednej strony podnieść jakość, z drugiej obniżyć znacząco koszty telefonicznego centrum kontaktowego. Dotyczy to również usług świadczonych turystom w odwiedzanych miejscach. W wypadku hoteli dzięki cyfryzacji można lepiej sterować liczbą zamawianych miejsc, popytem, cenami i marżami.

– Największym potencjałem wynikającym z cyfryzacji są rozwój i obrót, ale też jej wpływ na koszty. Od 2023 roku chcemy oszczędzać rocznie, i to już na stałe, ponad 400 milionów euro – zapowiada.

Joussen jest przekonany, że turystyka będzie się rozwijać i przypomina, że w ostatnich 15 latach sektor rósł dwa razy szybciej niż PKB – rynków z podobnym potencjałem jest niewiele. Powody tego są co najmniej dwa: z jednej strony ludzie są zdrowsi i mimo wieku cieszą się całkiem dobrą kondycją, poza tym mają pieniądze. Pierwsi przedstawiciele pokolenia wyżu demograficznego (baby boomers) przechodzą na emeryturę, a to napędza turystykę. Z drugiej strony u młodszych widać zmianę systemu wartości. Wiele osób woli czegoś doświadczyć niż coś posiadać, a podróże są jednym z tych obszarów, na które chętniej wydają pieniądze. Pandemia nic w tym względzie nie zmieniła.

CZYTAJ TEŻ: TUI zaczyna sprzedaż nowych akcji. Rząd zyska jedną czwartą udziałów

Odnosząc się do najbliższej przyszłości, prezes mówi, że wraz z postępem programów szczepień, TUI zacznie wracać do normalności. Już teraz widać, że na przykład w Stanach Zjednoczonych, gdzie wiele osób jest już zaszczepionych rośnie liczba zamówień w hotelach należących do TUI na Karaibach. Ten sam trend pojawi się także w Niemczech. Kiedy restrykcje będą luzowane, klienci wrócą tak, jak wrócili na Wielkanoc. Zainteresowanie wyjazdami na Majorkę było tak duże, że firma musiała dołożyć dodatkowo 60 samolotów.

Prezes Grupy TUI Friedrich Joussen mówi w wywiadzie dla gazety „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, że od wybuchu pandemii koncern potrzebował około 4,4 miliarda euro. 2 miliardy poszły do klientów na zwroty wpłat za wyjazdy niezrealizowane z powodu koronawirusa, kolejne 2,5 miliarda euro to koszty netto, które trzeba było pokryć, mimo że firma praktycznie przestała sprzedawać oferty z dnia na dzień.

Joussen wyjaśnia, że kiedy sytuacja się poprawi, a klienci znów zaczną masowo rezerwować wycieczki, z tytułu zaliczek do kasy grupy powinno wpłynąć 2 miliardy euro. Wówczas zostanie jeszcze 2,5 miliarda euro do zwrotu. Do tego dochodzą oczywiście odsetki, około 200 milionów euro rocznie.  – Rząd nic nam nie dał w prezencie – podkreśla.

Pozostało 82% artykułu
Zanim Wyjedziesz
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte. Na razie na próbę
Biura Podróży
Grecos: To był udany sezon. Urośliśmy o jedną piątą
Biura Podróży
Polska spółka TUI rozwija biznes turystyczny w Czechach. „Podwoimy liczbę klientów”
Biura Podróży
W polskiej turystyce startuje nowa marka. "Prosta, krótka, dobrze się kojarząca”
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Biura Podróży
Seria wakacyjnych obniżek przerwana. Pierwszy raz od 11 tygodni jest drożej