Ogłosił pan kolejne cięcie liczby połączeń Ryanaira z Modlina. Tymczasem nowy rząd zapowiada odblokowanie inwestycji na tym lotnisku, jako na drugiego najważniejszego obsługującego ruch lotniczy z Warszawy i Mazowsza. Czy w tej sytuacji zmieni pan zdanie?
Nie wykluczam, że tak. Możemy zmienić zdanie, bo na inwestycje w Modlinie naciskaliśmy od lat. Oferowaliśmy nawet pieniądze na ten cel, które potem odebralibyśmy, rozliczając się z opłat lotniskowych. Modlin nie rozwijał się, ponieważ PPL (Polskie Porty Lotnicze — red.) i poprzedni rząd blokowali rozwój.
Czytaj więcej
Ryanair planuje wzrost liczby miejsc w samolotach z Polski o 10 procent w 2024 roku, co powinno przełożyć się na 18 milionów pasażerów. Letni rozkład lotów obejmie 300 tras, w tym 30 nowych. Przewoźnik będzie miał do dyspozycji na polskim rynku 42 boeingi 737.
Przy tym akurat to, co Modlinowi dzisiaj jest najpilniej potrzebne, można zrobić szybko i naprawdę niedrogo. Tam można wydłużyć już istniejący terminal i powiększyć płytę postojową. W tej chwili jesteśmy w stanie jednorazowo obsługiwać tam jedynie sześć samolotów, a po rozbudowie ta liczba zwiększyłaby się do dwunastu. W ten sposób przepustowość lotniska mogłaby się zwiększyć z obecnych 3,5 miliona pasażerów do ponad 6 milionów i to już latem 2025 roku. Niestety, latem 2024 roku Modlin utraci ze swojej bazy jeden nasz samolot, piętnaście tras, a na szesnastu z nich zmniejszymy częstotliwość latania.
Czy oprócz inwestycji są jeszcze jakieś warunki, które stawia Ryanair, aby nie tylko wrócić z połączeniami, ale i zwiększyć stamtąd oferowanie?