Według gazety „Global Times” wielu touroperatorów w Europie jest rozczarowanych niższą liczbą rezerwacji z Chin - pisze agencja informacyjna Reutera. Chodzi o tych, którzy przed pandemią wydawali zazwyczaj podczas wyjazdu od 1,5 tysiąca do 3 tysięcy euro na osobę. Z danych ForwardKeys, firmy, która analizuje rynek lotniczy wynika, rezerwacje na loty z Chin do Europy na okres od marca do sierpnia stanowią tylko 32 procent wartości notowanych przed pandemią.
Dla branży turystycznej problemem jest również mniejsza liczba turystów krajowych, którzy w związku z wyższymi kosztami życia ograniczają swoje podróże.
Czytaj więcej
Mamy nadzieję, że chińskie władze wpiszą wkrótce Polskę na listę krajów, do których biura podróży mogą organizować wycieczki. Nasz kraj jest bardzo dobrze przygotowany do przyjęcia gości z Państwa Środka.
Najbliższe lato, drugie bez ograniczeń covidowych, będzie kolejnym testem dla linii lotniczych i lotnisk, które próbują pozyskać pracowników i zapobiec chaosowi, jakiego podróżni doświadczali w 2022 roku. Także chińscy przewoźnicy robią, zdaniem Oliviera Ponti, szefa Forward Keys, wszystko co mogą, by operować na tych trasach, ale potrzebują ludzi, slotów i zapewnienia odpowiedniej jakości usług.
Przed pandemią Chińczycy zapewniali 10 procent przyjazdów do Europy z krajów nieunijnych. Głównym motorem napędzającym wydatki były zakupy dóbr luksusowych i usługi drogich restauracji. Teraz podróżni z Chin są zniechęceni restrykcjami wizowymi, długim oczekiwaniem na paszporty u siebie w kraju i ograniczoną liczbą lotów do Europy, które w pewnych wypadkach są o 80 procent droższe niż przed pandemią. To sprawia, że wolą wypoczywać bliżej domu i wydają pieniądze na przykład w Hongkongu - liczba ich przyjazdów zwiększyła się tam w ciągu ostatnich dwóch miesięcy o 1400 procent - Tajlandii i Makau.