Obecnie operatorzy rejsów rzecznych mierzą się z problemem niskiego stanu wód w Europie. To właśnie z tego powodu mogą pojawić się ograniczenia na szlakach wodnych, pisze niemiecki portal branży turystycznej Reisevor9. Tak jest między innymi na Dunaju, gdzie już trzeba zmieniać plany żeglugowe - jednostki mają zakaz wpływania do Budapesztu, a między Straubingiem i Pasawą pływać mogą statki o małym zanurzeniu. Problemy trzeba też rozwiązywać na górnym Renie.
Jednak gdyby spojrzeć na rynek ogólnie, trzeba przyznać, że w tym roku rozwija się on bardzo dobrze, twierdzi niemiecka organizacja branżowa DRV (odpowiednik Polskiej Izby Turystyki).
- Tak jak w wypadku innych rodzajów podróży, widzimy, że klienci powracają. Po dwóch latach pandemii znów chcą wyjeżdżać - mówi Benjamin Krumpen, wiceprezes ds. rejsów w DRV. Wycieczki i programy na pokładzie realizowane są bez ograniczeń, co doceniają nie tylko stali goście, ale też nowi. Branży udaje się pozyskać kolejne grupy klientów, między innymi rodziny z dziećmi czy osoby, które chcą aktywnie spędzać czas i zwiedzać okolice na rowerze.
Czytaj więcej
Port morski Galata w Stambule to atrakcja sama w sobie. Podziemny terminal, sklepy i restauracja, której szefuje kucharz celebryta - nic dziwnego, że od momentu otwarcia w październiku zeszłego roku pojawia się tam coraz więcej statków wycieczkowych. Dzięki nim turystyka w kraju ma się szybciej odradzać po pandemii.
W Niemczech największym zainteresowaniem cieszą się rejsy po Renie, ale wiele osób wybiera się też na wycieczkę Mozelą, Kanałem Dunajskim czy Łabą. W tym roku armatorzy spodziewają się, że i sprzedaż, i liczba gości będą na poziomach notowanych w 2019 roku. Dotyczy to w szczególności Dunaju i rzek niemieckich. W wypadku tras pozaeuropejskich, na przykład po Nilu, odbicie po pandemii nie jest jeszcze tak mocne, ale widać tendencję wzrostową.