Chodzi o dwa miejsca w przestrzeni publicznej?
Tak, jedno koło molo, a drugie na wschód od molo. Myślę, że ta możliwość wejdzie w życie pod koniec roku.
Myślicie o ograniczeniach sprzedaży alkoholu w lokalach lub sklepach?
Nie mamy sygnałów, żeby kołobrzeżanom przeszkadzała możliwość kupna alkoholu w sklepie czy w pubie o dowolnej godzinie. Nie było żadnych uwag, więc dlaczego mamy unieszczęśliwiać ludzi, jeśli tego nie chcą. No, chyba że ktoś rzuci temat, a my poddamy go analizie, to wtedy rada miasta zadecyduje.
W Sopocie, czyli waszej konkurencji, są mocne ograniczenia.
Tak, wiem, oni tam zabronili sprzedaży.
W sklepach zakaz obowiązuje od godz. 2 do 6. A w lokalach – od 5 do 7.
Jesteśmy na bardzo dobrej, koleżeńskiej stopie z prezydentem Sopotu Jackiem Karnowskim. Dyskutuję z nim na ten temat, a ostatnio miałem na biurku rezolucję Rady Miasta Sopotu do Sejmu Rzeczypospolitej. Zgłosili się z apelem o podjęcie prac legislacyjnych nad kompleksowym wynajmowaniem lokali mieszkaniowych. Chodzi o to, że coraz większy problem mamy z wynajmującymi, którzy przyjeżdżają na jeden, dwa dni, robią awantury. Mieszkańcy apartamentów czy bloków mają problem, dlatego popieram akurat tę rezolucję, ale co innego, jeżeli chodzi o alkohol.
Czyli nie macie problemów, wybryków bezpośrednio związanych z nocną sprzedażą alkoholu, tak jak tłumaczono wprowadzenie ograniczeń w Sopocie?
Nie.
Za to związane z krótkoterminowym wynajmem już tak?
Moja córka mieszka właśnie w takim budynku, gdzie przyjeżdżają na dwa, trzy albo cztery dni. Są balangi, a ona ma małe dzieci, które nie mogą spokojnie w nocy spać. To nie są zmyślone problemy, na świecie wprowadzono ograniczenia w tym temacie, mamy przykłady z San Francisco, Barcelony, Madrytu. Chcemy by był to prawdziwy najem biznesowy, a nie balangowy. Czekamy, co na to Sejm.
Jak pan ocenia pomysł przekopu Mierzei Wiślanej i pogłębiania toru wodnego do portu w Elblągu? Mówi się o koszcie miliarda złotych, ale nikt tak naprawdę nie wie, na ilu się skończy.
Hotele mamy, pensjonaty mamy, sanatoria mamy, komunikacyjnie rozwijamy się. Gdyby miliard złotych trafił do nas, na pewno byśmy go wykorzystali na wybudowanie nowej atrakcji turystycznej, np. oceanarium.
Pytam w kontekście portu. W Kołobrzegu też macie port morski.
Jesteśmy w pełni przygotowani, żeby przyjmować statki stumetrowe. I więcej nie chcemy robić, bo w latach 90. port został poszerzony, wydłużony i pogłębiony za 44 miliony złotych. Do tego mamy nowoczesny port jachtowy i port rybacki. Oczywiście można by naprawić trochę nabrzeży, ale to są małe pieniądze, a pan mówi o miliardach.
Nie macie ambicji, żeby intensywnie zwiększać zdolność przeładunkową portu w Kołobrzegu?
Nie. Gdybyśmy chcieli przyjmować takie promy jak na przykład w Świnoujściu, to myślę, że połowę tej kwoty trzeba by było przeznaczyć na rozbudowę tylko samego wejścia do portu, ale kto by chciał przypływać. Nie, nie mamy takich ambicji. To, co konieczne, zostało zrobione. Stumetrowe statki mogą wpływać.
Macie jednak ambicję budowy terminalu pasażerskiego.
Tak, w takim bardzo małym wydaniu jestem za tym. Często odzywają się głosy zainteresowanych po stronie skandynawskiej, żeby pływały do nas nie tylko małe statki pasażerskie, ale i promy pasażersko-samochodowe. Wówczas taki terminal pasażerski, naprawdę w minimalnym wydaniu, ma sens.
Sprawuje pan funkcję prezydenta Kołobrzegu od 2006 roku. To trzy kadencje. Czy będzie pan się ubiegał o czwartą?
Nie. Już nie, co najwyżej będę się starał o miejsce radnego sejmiku wojewódzkiego albo senatora w Senacie w Warszawie. To jest moja osobista decyzja, a nie partyjna. Kandydatką PO na prezydenta jest pani Anna Mieczkowska, obecnie członek zarządu województwa zachodniopomorskiego.