Zmutowany, „brytyjski”, koronawirus, o którym wiadomo już, że dotarł do Polski i, że jest o 50-70 procent bardziej zaraźliwy od dotychczasowego może spowodować ponowny wzrost fali zakażeń. Dodatkowo coraz więcej specjalistów przychyla się do poglądu brytyjskich naukowców, że jest on też od 20 do 40 procent bardziej śmiertelny. To oznacza, że liczba zgonów może wkrótce wzrosnąć do ponad dwukrotnie wyższych wartości niż obecnie – tą prognozą zaczyna swój cotygodniowy raport z epidemii w wybranych krajach prezes Instytutu Badań Rynku Turystycznego Traveldata Andrzej Betlej.
Ponieważ „modele cyfrowe wyraźnie wskazują, że najbardziej wydajnym, czyli niebezpiecznym kanałem transmisji koronawirusa są restauracje, bary, puby i lokale rozrywkowe” trzeba się spodziewać, że te właśnie przybytki będą otwierane najpóźniej – uprzedza dalej.
„Są one znacznie bardziej niebezpieczne (w przybliżeniu o rząd wielkości) niż np. sklepy i centra handlowe, a nawet środki komunikacji miejskiej. Wynika to z kilku czynników, z których najważniejszym są maseczki. Są one coraz bardziej skuteczne w ograniczeniu przenoszenia się wirusa pomiędzy poszczególnymi osobami. Mogą bez większych, a właściwie żadnych przeszkód być używane w centrach handlowych i sklepach, czego nie można powiedzieć o restauracjach, barach i pubach” – wyjaśnia autor.
„Z dodatkowych czynników należałoby jeszcze wymienić większe średnie odległości pomiędzy ludźmi np. w centrach handlowych niż przy restauracyjnych lub kawiarnianych stolikach, a także bardzo istotny element nieustannej zmiany składu osób z otoczenia w centrach handlowych i sklepach wobec względnie stałego otoczenia w restauracjach, kawiarniach, barach i pubach. Z wypowiedzi wirusologów i epidemiologów wynika, że do zakażenia potrzebny jest przynajmniej kilkuminutowy lub dłuższy dość bliski kontakt z osobą zakażoną, w tym często zupełnie bezobjawowo”.
Słuszne posunięcia rządu
Dlatego – jak pisze autor opracowania – czwartkową decyzję władz o otworzeniu od 1 lutego galerii handlowych, przy pozostawieniu dotychczasowych przepisów o funkcjonowaniu restauracji, hoteli i szkół należy uznać za słuszną. Może jedynie można się spierać, czy decyzja taka nie jest nieco przedwczesna, zwłaszcza w kontekście odwlekania w czasie podobnych decyzji o rezygnacji z ograniczeń i obostrzeń w innych krajach.