- Mamy w Moskwie masę restauracji z kuchnią francuską, włoską, japońską i innymi. A ja jestem Rosjaninem i najbardziej lubię naszą kuchnię, ale w centrum stolicy Rosji, wokół parlamentu, trudno znaleźć miejsce, w którym serwowano by nasze, rosyjskie potrawy - uzasadnia swoją inicjatywę legislacyjną Wadim Sołowiow z partii komunistycznej.
Wraz z grupą podobnie myślących deputowanych przygotował on projekt ustawy wprowadzającej do masowego żywienia w Rosji obowiązek wprowadzenia do menu każdej restauracji co najmniej połowy dań kuchni rosyjskiej - podała agencja Delfi.
Ten pomysł wpisuje się w nurt narodowy, który ostatnio pojawił się w rosyjskiej branży gastronomicznej. Niedawno Kreml wsparł pomysł sławnych braci-reżyserów Nikity Michałkowa i Andriej Konczałowskiego, którzy chcą stworzyć rosyjskiego konkurenta sieci McDonald's.
Obaj wystąpili do Władimira Putina z projektem otwarcia jadłodajni z rosyjską kuchnią, pod nazwą „Jemy w domu". Na realizację potrzeba 971,8 mln rubli (19,1 mln dol.) i całą tę kwotę twórcy liczą dostać od państwa. Zapewniają, że zwróci się w ciągu mniej niż 5 lat.
Rosyjska kuchnia należy do najlepszych, ale i najdroższych na świecie. Na bliny z kawiorem i jesiotra nie stać każdego. W latach 90. w największych miastach Rosji pojawiły się firmowe budki oferujące rodzime potrawy z ziemniaków. Szybko zniknęły po pojawieniu się amerykańskich fast foodów.