Na 10 dni przed referendum w sprawie przyszłości Zjednoczonego Królestwa sondaż przeprowadzony przez YouGov dla „Sunday Timesa" miał efekt bomby. Okazuje się bowiem, że 51 procent Szkotów chce niezależności prowincji, a tylko 49 procent jest temu przeciwnych. Do tej pory jeszcze nigdy nacjonaliści nie mieli przewagi. Co więcej, zaledwie miesiąc temu przewaga lojalistów wynosiła aż 14 punktów procentowych.
Nowe państwo poza Unią Europejską
Wynik referendum jest też śledzony z coraz większym zdenerwowaniem w Europie. Wysoki rangą urzędnik w Brukseli powiedział „Guardianowi", że niepodległa Szkocja musiałaby ponownie ubiegać się o członkostwo w Unii i nie uzyskałaby go przed upływem pięciu–sześciu lat. Jej akcesję, poza Wielką Brytanią, mogłaby także zablokować Hiszpania w obawie, że szkocki przykład okaże się zaraźliwy dla Katalonii i Kraju Basków.
– To jest blitzkrieg Szkockiej Partii Narodowej (SNP). Poziom poparcia dla obu obozów jest tak bliski, że nie da się w tej chwili rozstrzygnąć, jaki będzie wynik głosowania 18 września – uważa Peter Kellner, prezes YouGov.
Inny sondaż przeprowadzony dla organizacji niepodległościowej Yes Scotland przez instytut Panelbase co prawda pokazuje wciąż przewagę lojalistów, ale już bardzo niewielką (52 do 48 procent).
Charyzma Salmonda
– Tak gwałtowna zmiana nastrojów w Szkocji to zasługa Aleksa Salmonda (lider SNP – red.), który nie tylko jest kompetentny, ale także bardzo charyzmatyczny. Alistair Darling (lider kampanii na rzecz utrzymania Zjednoczonego Królestwa Better Together – red.) też jest kompetentny, ale charyzmy już nie ma – tłumaczy „Rz" Stephen Tindale, ekspert londyńskiego Center for European Reform.