Tajlandzka armia podkreśla, że ogłoszenie stanu wojennego ma na celu uspokojenie sytuacji w targanej od miesięcy protestami Tajlandii i nie jest puczem.
Zastępca ambasadora RP w Bangkoku Anna Krzak-Danel podkreśla, że w chwili obecnej wypoczywającym w Tajlandii turystom nie grozi niebezpieczeństwo. - Turyści są bezpieczni, podobnie jak byli bezpieczni do tej pory. Ze względu na wprowadzone przez wojsko ograniczenia i zakaz zgromadzeń placówka zdecydowanie zaleca polskim turystom unikanie miejsc zgromadzeń publicznych i śledzenie komunikatów władz - dodaje.
Sytuacja w stolicy kraju - Bangkoku jest spokojna. Bez zakłóceń działają też międzynarodowe lotniska.
Tajlandzka armia zapewnia, że stan wojenny to próba przywrócenia porządku w kraju. O jego wprowadzeniu mieszkańców Tajlandii poinformował w specjalnym orędziu telewizyjnym generał Prayuth Chan-ocha. Zapewnił on, że krok ten ma pomóc w przywróceniu spokoju w Tajlandii. Do tej pory podczas zamieszek zginęło 28 osób, a ponad 800 zostało rannych.
Dowódca tajlandzkiej armii zaapelował do mieszkańców, aby nie wpadali w panikę i prowadzili normalne życie.Protestującym zakazano przemieszczania się w miejscach, w których dotychczas odbywały się demonstracje. Wprowadzono też cenzurę i zamknięto niektóre stacje telewizyjne.