Lokalne władze ostrzegają mieszkańców przed możliwością poważnych uszkodzeń budynków i przerw w dostawach energii, radzą kierowcom parkować samochody w zacisznym miejscu, z dala od drzew.

- Mam już ponad 60 lat, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Tak jest od Bożego Narodzenia, właściwie bez przerwy, dzień w dzień - mówił BBC jedyny mieszkaniec walijskiego miasteczka, który odważył się wyjść na nadmorską promenadę. Huraganowy wiatr niesie też kolejną porcję deszczu.

Na zachodzie Anglii podnosi się poziom wód na znacznych terenach rolniczych w hrabstwie Somerset. Na wschodzie powódź rozlewa się coraz szerzej w gęsto zamieszkałej dolinie Tamizy powyżej Londynu. Wczoraj i dziś ewakuowano stamtąd setki rodzin. Ci mieszkańcy, którzy pozostali, walczą o worki z piaskiem, których nie nadąża zwozić wojsko. Pojawiły się obawy przed rabusiami okradającymi opuszczone domy.

Tymczasem grunt tak nasiąkł wodą, że lokalne podtopienia powstają samoistnie, bez udziału rzek. Sącząca się spod ziemi woda zalała między innymi tory kolejowe z Londynu do Windsoru.