Rząd uzasadnia, że ten projekt pozwoli stworzyć tysiące miejsc pracy i rozwinie działalność gospodarczą skracając czas podróży z regionalnych miast do ośrodków decyzyjnych w stolicy. Jednak Instytut Dyrektorów (IoD), organizacja zrzeszająca 36 tys. szefów firm wszystkich branż jest odmiennego zdania i dołączyła do grona przeciwników, do których należą przedstawiciele opozycji, władze lokalne wzdłuż prawdopodobnego szlaku, a nawet część zwolenników rządu. Wszystkich odstraszają koszty i wpływ prac budowlanych na okolicę.
- Najwyższa pora, by rząd rozpatrzył tysiąc mniejszych projektów zamiast wpadać w tak gigantyczne szaleństwo — oświadczył dyrektor IoD, Simon Walker. Jego zdaniem, należy przede wszystkim unowocześnić istniejące torowiska, stacje i tunele.
Wielka Brytania od dawna nie potrafiła zająć się problemami, które sprawiły, że została mocno w tyle za innymi sieciami europejskimi w rodzaju francuskiego systemu pociągów TGV, czy za krajami rozwijającymi się, jak Chiny, które uruchomiły na początku stycznia najdłuższe na świecie połączenie superszybkiej kolei.
Z przeprowadzonej ankiety wynika, że zaledwie 27 proc. członków IoD uznało, iż brytyjski projekt szybkiej kolei HS2 oznacza dobrą inwestycję. Nieco ponad 40 proc. stwierdziło, że będzie ważny dla ich działalności, choć dwa lata temu takiego zdania było 54 proc.
Mały entuzjazm wykazywały nawet regiony, które miały na tym skorzystać — stwierdził Walker. — Nasze badania wykazują, że niemal każdy region uważa, iż największym wygranym będzie Londyn.