To kolejne posunięcie niskokosztowej irlandzkiej linii lotniczej w celu zwiększenia wpływów. Stewardesy i stewardzi mają udawać, że wydali wszystkie drobne i namawiać pasażerów do dokupienia czegokolwiek za pozostałe euro - na przykład kuponu loterii zdrapki. Resztę mają wydawać tylko najbardziej opornym i upartym.
Największe zyski linia notuje wcale nie na sprzedaży biletów, ale z opłat za usługi dodatkowe: możliwość wybrania przez pasażera miejsca w samolocie, nadanie bagażu, wydrukowanie kart pokładowych, czy też skorzystania z możliwości pierwszeństwa wejścia na pokład, bo wtedy można wybrać sobie miejsce w którym się usiądzie.
Kup pan zdrapkę
Ogółem wpływy z tego tytułu w II kwartale wzrosły o 25 procent w porównaniu z tym samym okresem 2012 r. Ostatnio linia podniosła opłatę za nadawany bagaż. Prezes Michael O'Leary zapowiedział, że będzie ją podnosił dopóty, dopóki wszyscy pasażerowie nie ograniczą się wyłącznie do bagażu podręcznego.
Nowe wskazówki dla personelu pokładowego dotyczące wydawania reszty zawarte są w okólniku zatytułowanym „Ryanair Sales Tips" i przygotowane zostały na zlecenie przewoźnika przez firmę Retail in Motion, która reklamuje się jako ekspert sprzedaży pokładowej. Z jej usług korzysta wiele linii lotniczych, także w zakresie układania menu.
W podręczniku przygotowanym dla Ryanaira pod tytułem: "Czy próbowałeś już tego?" czytamy: „Jeśli masz komuś wydać 2 euro powiedz, że nie masz akurat drobnych i możesz przynieść pieniądze dopiero pod koniec rejsu. Bądź też zapytaj, czy nie chcieliby zamiast tych pieniędzy, kupić zdrapki, albo cokolwiek innego, co kosztuje 2 euro". Warto dodać, że w cenniku Ryanaira produktów za 2 euro prawie nie ma. Najmniejsza, półlitrowa butelka wody mineralnej kosztuje 3 euro. Na koniec tej porady zdanie dla uspkojenia w razie ewentualnego niepowodzenia: „Jeśli ci się nie udało, nie ma problemu. Przecież próbowałeś".