Stolica Wielkiej Brytanii ma pięć lotnisk: Heathrow, Gatwick, Stansted, Luton i London City. Władze Londynu chciały rozpocząć budowę kolejnego, supernowoczesnego lotniska London Britannia. Jednak zdaniem niezależnej Airport Commission lepiej rozbudować już istniejące porty, niż topić pieniądze w nowym projekcie.
Poważnym argumentem za nowym lotniskiem jest wciąż zwiększająca się liczba pasażerów. Na przykład Heathrow stoi już na granicy swoich możliwości, jeśli chodzi o przepustowość, bo działa na 98 procent możliwości.
London Britannia miało powstać na sztucznej wyspie u ujścia Tamizy. Przez brytyjską prasę sztuczna wyspa została złośliwie nazwana Boris Island, bo jednym z pomysłodawców i gorącym orędownikiem tego nowatorskiego projektu jest burmistrz Londynu Boris Johnson. Jednak olbrzymie koszty budowy lotniska, szacowane na 47 mld funtów, sprawiają, że jest ono zupełnie nieopłacalne - uważają krytycy projektu. Sir Howard Davies, przewodniczący Airport Commission uważa, że bardziej racjonalne będzie rozbudowanie dotychczas istniejących lotnisk - dobudowanie nowych pasów do startów i lądowań na lotniskach Heathrow, Gatwick i Stansted.
Trzeci pas na Heathrow mógłby być gotowy do 2029 roku, a dzięki niemu przepustowość portu zwiększyłaby się o 260 tysięcy lotów. Heathrow jest największym lotniskiem w Europie, w zeszłym roku przewinęło się przez nie 70 milionów pasażerów.
Burmistrz Johnson z kolei argumentuje, że rozbudowa dotychczasowych lotnisk byłaby katastrofą dla Londynu, a zwłaszcza dla okolicznych mieszkańców. Chce też by komisja rozważyła całkowite zamkniecie lotniska Heathrow, na terenie którego miało by powstać osiedle mieszkaniowe. Nowy port lotniczy miałby dać też 200 tysięcy nowych miejsc pracy.