Największy związek zawodowy pilotów we Francji oraz związki zawodowe w Air France zaapelowały w sobotę, aby piloci i personel pokładowy odmówili pracy od 6 do 8 lutego. Z kolei kierownictwo Air France na swojej stronie internetowej ubolewa, że z tego powodu przewoźnik będzie musiał ograniczyć siatkę połączeń. Firma zapewni ponad 85 proc. lotów na dłuższych trasach i ponad 80 proc. na krótkich i średnich, czyli w połączeniach krajowych i europejskich. Uprzedza zarazem, że decyzje o odwołaniu lotu, bądź jego opóźnieniu mogą być podejmowane w ostatniej chwili.
Ustawa przygotowana przez deputowanych rządzącej partii UMP, zapewniająca pasażerom linii lotniczych usługi na minimalnym poziomie - tak, jak obowiązuje to od 2007 r. w transporcie miejskim i kolejowym we Francji została przegłosowana przez francuski parlament jeszcze w styczniu. Dodatkowo strajkujących miała obowiązywać zasada informowania o podjęciu akcji strajkowej z 48-godzinnym wyprzedzeniem tak, aby operatorzy lotnisk mogli przygotować się do strajku i zapewnić pasażerom chociaż podstawowe usługi.
Ustawa spotkała się z krytyką związkowców, którzy uznali, że w ten sposób członkowie organizacji pracowniczych są pozbawieni podstawowych praw. Związkowcy zażądali poprawek w ustawie, a kiedy Ministerstwo Transportu odmówiło, zapowiedzieli protesty. Strajk rozpoczynający się w poniedziałek ma być pierwszym z nich. — Takie akcje będziemy powtarzać - mówi wiceprzewodniczący związku pilotów SNPL Philippe Vivier.
- Trudno powiedzieć, na ile powiedzie się akcja strajkowa, to zawsze jest bardzo skomplikowane, ale znajdą się ludzie, którzy będą strajkować - powiedział w niedzielę AFP szef SNPL Yves Deshayes, zauważając, że nie doszło do żadnego postępu w rozmowach z pracodawcami.
Skala strajku będzie zależeć od mobilizacji pilotów, nawet jeśli pozostały personel latający i personel naziemny - bagażowi, operatorzy schodów itd. - zostali poproszeni o przyłączenie się do akcji.