W czasie konferencji branżowej w Antalyi z udziałem hotelarzy, touroperatorów i przedstawicieli lokalnych władz odpowiedzialnych za turystykę eksperci podkreślali, że ich największą konkurencją jest Hiszpania - donosi portal Tornos News.
Prezes federacji hotelowej Turofed Osman Ayryk stwierdził, że branża ma już za sobą trudny okres, choć ceny zakwaterowania są nadal o 20-25 procent mniejsze niż w 2015 roku. W czasie kryzysu w latach 2015-2016 turecka turystyka straciła 50 miliardów dolarów, a gdyby stosunki dyplomatyczne z Rosją nie uległy pogorszeniu i nie doszłoby do zamachów terrorystycznych, już w tym roku kraj odwiedziłoby 50 milionów gości. Tymczasem szacuje się, że na koniec 2018 roku będzie ich 40 milionów.
Czytaj też: "Egipt odzyskuje turystów".
Ayryk zwraca uwagę, że ponieważ Turcja chce pozyskać 80 milionów turystów w najbliższych latach, powinna lepiej przyjrzeć się strategii promocji Hiszpanii, która ustaliła podobny cel kilka lat temu i go osiągnęła - w zeszłym roku Hiszpanię odwiedziło 81,8 miliona gości, a przychody z turystyki wyniosły tam 87 miliardów dolarów. W Turcji było 32,4 miliona odwiedzających, którzy wydali 26,2 miliarda dolarów. Dlatego właśnie warto przeanalizować, jak Hiszpanie pozyskują bogatszych podróżnych - wskazuje Ayryk. Tym bardziej, że kiedy liczba przyjazdów do Hiszpanii rośnie, Turcja notuje spadki, a więc kiedy ten ostatni kraj zdoła pozyskać więcej turystów, mniej wybierze się na wakacje do tego pierwszego.
Jego zdaniem kraj potrzebuje nowego podejścia do promocji, ale też powinien utrzymać dotychczasowe narzędzia, takie jak dopłaty paliwowe, które w znaczący sposób napędzają ruch do hoteli nadmorskich poza szczytem sezonu.