Z danych serwisu wynika, że wyjątkowo korzystny układ kalendarza sprawił, że wyjazdy w biurach podróży zarezerwowało dwa razy więcej turystów niż w zeszłym roku. Dwukrotnie wzrośnie też liczba dzieci i młodzieży, którzy pojadą na wykupione w biurach wyjazdy. Ich odsetek sięgnie ok 10 procent.
Za majówkowy wypoczynek klienci biur podróży zostawiają w nich przeciętnie 2025 złotych. W zeszłym roku taki wyjazd z touroperatorem kosztował średnio 2120 złotych, a więc prawie 100 złotych więcej. – Z pewnością powodem boomu na majówkowe wyjazdy z biurami jest szczególnie korzystny układ kalendarza – twierdzi Radosław Damasiewicz, dyrektor marketingu i e-commerce Travelplanet.pl, cytowany w komunikacie prasowym. – Obecnie wystarczy wziąć 3 dni urlopu by mieć aż 9 dni wolnego. Taki układ mieliśmy ostatnio w 2013 roku.
Magia first minute
Ale i w zeszłym roku nie było tragicznie – wystarczyło wziąć 4 dni urlopu by mieć również 9 dni wolnego. Skąd więc tak ogromny skok w statystykach na prawie miesiąc przed majówką, na którą turyści wyjeżdżali, kupując jednak chętnie oferty na ostatnią chwilę? W tym roku 2/3 rezerwacji na majówkę dokonano do końca lutego.
– To zjawisko nie dotyczy wyłącznie Polski – zauważa Damasiewicz. – W obrębie grupy największych agentów turystycznych, do której należy Travelplanet.pl, widać kilkudziesięcioprocentowy wzrost na rynkach czeskim, słowackim i węgierskim. Po drugie: w innych statystykach, np. tych dotyczących kupowania imprez turystycznych na letnie wakacje, zauważamy również, że turyści przekonali się, iż wczesna rezerwacja jest tak korzystna cenowo jak last minute, ale daje nieporównywalnie więcej możliwości wyboru: kraju, hotelu, miejscowości, udogodnień itp.
Taki trend nasila się od dekady. W 2016 roku first minute stanowiło ponad 25 procent wszystkich rezerwacji wśród polskich turystów, podczas gdy dekadę wcześniej było to kilkanaście procent.