Sprawa wywołała poruszenie na Facebooku. Pojawiły się zarzuty, że biuro, które sprzedało wakacje temu turyście, oszukuje klientów. Problem jednak, jak pisze portal Touristik Aktuell, w czym innym. Chodzi o to, że zarówno w Turcji jak i w Egipcie coraz częściej zdarza się, że przy rezerwacjach z Niemiec hotelarze akceptują ceny ustalone w kontraktach tylko w odniesieniu do obywateli tego kraju. Jeśli turyści mają paszporty wystawione przez inne państwa, za pobyt muszą zapłacić więcej. Wprawdzie w Unii Europejskiej obowiązuje równouprawnienie, ale szefów hoteli to nie obchodzi, bo różne kraje mają u nich różne stawki wynegocjowane przez touroperatorów z tych państw. Niektórzy nie zważają nawet, że klienci mają zezwolenie na stały pobyt w Niemczech – wskazuje Touristik Aktuell.

Czytaj: „W Niemczech sprzedaż Turcji rośnie dwucyfrowo”.

Touroperatorzy niemieccy mają problem, kiedy ich wycieczkę kupi obcokrajowiec. Często bowiem chodzi o hotele, które są dla nich ważne z biznesowego punktu widzenia. A nie mogą dzielić klientów według narodowości i stosować wobec nich różnych cen.

– Wśród tych hoteli są obiekty, które dobrze się u nas sprzedają – mówi Mario Krug, prezes biura podróży LMX Touristik. Krug zapewnia, że jego biuro stara się zawsze znaleźć rozwiązanie, żeby nie doprowadzać do trudnych sytuacji, nierzadko samo więc dopłaca do klienta. W tym konkretnym wypadku problem pojawił się, ponieważ centrum obsługi klientów widząc rezerwację obywatela innego kraju nie zareagowało od razu w odpowiedni sposób.

Zobacz też: „Hotele w Alanyi obłożone w 100 procentach”.