Dziennie w systemie do rezerwacji usług dodatkowych Thomasa Cooka w Niemczech pojawia się około tysiąca zapytań – informuje portal Gloobi.de. Dla dyrektora do spraw usług dodatkowych w Thomasie Cooku Christiana Funka to o dziesięć razy za mało. Funk nie rozumie, dlaczego agenci podchodzą do oferty z takim dystansem. Za ich sprzedawanie dostają pełną prowizję, a sam system rezerwacyjny jest prosty w użyciu – uważa.

Z rozmów z turystami wynika, że 15 procent z nich zawsze rezerwuje miejsce w samolocie, a 27 procent decyduje się na taką usługę od czasu do czasu. 10 procent z zasady przeznacza pieniądze na prywatny transfer, a 21 procent czasami go dokupuje. 7 procent turystów nie wyklucza zamówienia posiłku albo podniesienia klasy rezerwacyjnej w samolocie.

Badania pokazują też, że klienci, którzy zarezerwowali miejsce w samolocie są o 14 procent bardziej zadowoleni z wakacji niż pozostali. Niektórzy ankietowani przyznali, że czują się rozczarowani, gdy agenci nie proponują im wykupienia wybranego fotela na pokładzie, a możliwości jego zamówienia nie ma w aplikacji mobilnej. Część z nich decyduje się później na samodzielne kupienie usługi w internecie.

Dyrektor sprzedaży w Thomasie Cooku, Carsten Seeliger, uważa, że w sprzedawaniu usług dodatkowych leży przyszłość biznesu turystycznego, co widać po przykładzie linii lotniczych. Ich przychody z tego tytułu sięgają 750 milionów dolarów, co przekłada się na 10 procent obrotu przewoźników. W wypadku pakietów wakacyjnych kwoty te są dużo mniejsze.

W niemieckim Thomasie Cooku 41 procent dodatkowych rezerwacji dotyczy miejsc w samolocie, 16 procent podwyższenia klasy, 8 procent zamówienia posiłków. Przejazdy z lotniska stanowią 11 procent obrotu usługami dodatkowymi, a wycieczki fakultatywne, ze sprzedażowego punktu widzenia, nie odgrywają wręcz żadnej roli.