Lawinowo rośnie w Wielkiej Brytanii liczba fałszywych reklamacji składanych przez turystów, którzy rzekomo zatruli się podczas pobytu na zagranicznych wakacjach. Zdaniem touroperatorów stoi za tym agresywna polityka firm zajmujących się odzyskiwaniem odszkodowań z tego tytułu. Namawiają one klientów z Wysp do złożenia pozwu i reprezentują ich w procesach o rekompensaty. Za swoje usługi podmioty te otrzymują prowizje sięgające 50 procent wynegocjowanej kwoty.

Brytyjski magazyn i portal branżowy „Travel Weekly” zorganizował więc akcję zatytułowaną „Pomóż nam walczyć z fałszywymi reklamacjami”. W projekt włączyli się duzi touroperatorzy z Wysp, w tym TUI, Thomas Cook i Jet2holidays.

TUI podaje, że w ciągu ostatnich dwóch lat liczba reklamacji z powodu zatruć pokarmowych wzrosła u niego o 1400 procent. – To nie jest coś, co mogliśmy przewidzieć. To jakaś totalna eksplozja – mówi Nick Longman, dyrektor zarządzający TUI w Wielkiej Brytanii. Dane przedstawione przez koncern są niemal trzykrotnie wyższe niż średnia dla branży. Abta, tamtejsza organizacja turystyczna, mówi, że od 2013 roku liczba reklamacji wśród jej członków wzrosła o 500 procent.

Longman twierdzi, że TUI rozważa stworzenie czarnej listy klientów, którzy podejrzewani są o składanie bezpodstawnych reklamacji. Do tych, którzy już przekazali swoje skargi, wysyła na początku pisma z ostrzeżeniem, że odpowiedzialność za fałszowanie rzeczywistości będzie leżała po ich stronie, a nie firm, które ich reprezentują. Rezultatem było wycofanie skarg przez 50 procent osób. Teraz podobne informacje otrzyma więc kolejnych stu klientów podejrzewanych o próbę oszustwa.