Już tylko śledzeniu rozprzestrzeniania się koronawirusa poświęca swoje materiały – dwa w tygodniu – Instytut Badań Rynku Turystycznego Traveldata. Nie ma bowiem teraz nic ważniejszego dla branży turystycznej niż postępy niszczącego nie tylko zdrowie, ale i gospodarkę, żywiołu.
Jak zauważa na wstępie najnowszego tekstu prezes Traveldaty Andrzej Betlej, epidemia koronawirusa w Azji przebiega mniej więcej zgodnie ze statystycznymi przewidywaniami – od ponad trzech tygodni jest coraz wyraźniej w odwrocie. Liczba zgonów ostatniej doby wyniosła 18 (w tym w Chinach 10), czyli 30-krotnie mniej niż w Europie, w której w tym czasie wyniosła 529, z czego 368 w samych Włoszech.
Duże sukcesy w wygaszaniu tempa nowych zachorowań i liczby przypadków śmiertelnych odnoszą Chiny, Japonia, Tajwan, Singapur i Hongkong, nieco mniej zaś korzystnie wygląda sytuacja w Korei Południowej. Obecnie ryzykiem dla tego obszaru, a zwłaszcza Chin, może być zbyt szybkie poluzowanie ograniczeń dotyczących kontaktów międzyludzkich, czyli zbyt wczesny powrót do normalnej aktywności usług, produkcji, urzędów, masowego handlu, gastronomii i rozrywki – komentuje autor.
Koronawirus coraz mocniej dokucza Europie
Zdecydowanie mniej korzystnie wygląda sytuacja w Europie, która stała się największym ogniskiem epidemii na świecie. Najbardziej w tym kontekście zastanawiająca jest sytuacja we Włoszech, gdzie liczba zgonów w stosunku do liczby zachorowań jest kilkakrotnie większa niż w innych krajach europejskich, z wyjątkiem Hiszpanii – pisze Betlej.
Zdaniem autora, być może przyczyną jest słabą wydolność włoskiej służby zdrowia jeśli chodzi o wykrywanie zachorowań. Do takiej interpretacji przychyla się we wczorajszym wywiadzie poruszającym m.in. kwestię wysokiej śmiertelności wśród chorujących, renomowany wirusolog prof. Krzysztof Pyrć z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego.