Grzegorz Baszczyński: Jestem potrójnie zadowolony

Tempo rezerwowania przez klientów wyjazdów na lato, ich liczba i uzyskiwane marże sprawiają, że jestem potrójnie usatysfakcjonowany wczesną sprzedażą w naszym biurze – mówi prezes Rainbowa Grzegorz Baszczyński

Publikacja: 09.04.2019 06:59

Grzegorz Baszczyński: W naszych greckich hotelach będą mieszkać goście z wielu krajów

Grzegorz Baszczyński: W naszych greckich hotelach będą mieszkać goście z wielu krajów

Foto: materiały prasowe

Co roku na największe targi turystyczne świata, ITB w Berlinie, przyjeżdżają tysiące menedżerów z biur podróży, hotelarzy i pośredników specjalizujących się dostarczaniu touroperatorom kontraktów na hotele wakacyjne. To ostatni moment, by uzgodnić szczegóły współpracy w najbliższym sezonie letnim, ale okazja, żeby omówić plany na kolejne lata.

Na ostatniej imprezie, trwającej od 6 do 10 marca, z czego na spotkania branżowe zarezerwowano pierwsze cztery dni, pojawiło się także wielu przedstawicieli polskiej turystyki – prezesów największych biur podróży, specjalistów od kontraktowania, od produktu, a nawet od marketingu. Zapytaliśmy ich o efekty targowych spotkań. Zobacz:

„Itaka: To może być całkiem niezły sezon”.

„Grecos: Podzieliliśmy się z partnerami optymizmem”.

„Neckermann: Agenci zauważyli, że się zmieniamy i chcą nas sprzedawać”.

„Exim Tours: Nie daliśmy się sprowokować do obniżania cen poniżej kosztów”.

Dzisiaj relacja prezesa biura Rainbow Grzegorza Baszczyńskiego.

Filip Frydrykiewicz: Kiedy rozmawiam na ITB z touroperatorami, wszyscy zapewniają, że ich sprzedaż względem poprzedniego roku rośnie. Padają liczby od 50 do kilku procent. Jak sytuacja wygląda w pańskiej firmie?

Grzegorz Baszczyński: Sprzedaż idzie całkiem nieźle, liczba dotychczas sprzedanych wyjazdów jest większa o 6 procent, licząc rok do roku, a przychody są większe o 10-11 procent. Zakładam, że program, jaki zrealizujemy w tym roku zmieści się gdzieś w granicach od minus 5 do plus 5 procent w stosunku do zeszłego roku. A ile będzie dokładnie, to zależy trochę od rynku, od działań konkurencji i otoczenia makroekonomicznego.

Generalnie nie przeprowadzaliśmy jakichś dużych redukcji programu, bo nasze założenia od początku były zgodne z tym, co powiedziałem przed chwilą – czyli program bardzo podobny do zeszłego roku i tak właśnie został on zaplanowany. Natomiast musieliśmy oczywiście dokonywać pewnych korekt na poszczególnych destynacjach, aby podaż dostosować do popytu.

Nie czekaliśmy jednak do targów w Berlinie. Już w sierpniu zeszłego roku widziałem, że mamy za dużo zakontraktowanej Grecji i że im szybciej ograniczymy ten kierunek, tym lepiej. Tym bardziej, że później może być więcej chętnych, żeby zrobić to samo (co zresztą widać było na targach). Dzięki temu, kiedy oddawaliśmy greckim hotelarzom pokoje w październiku i listopadzie, oni przyjmowali to ze spokojem. Uniknęliśmy ewentualnych kar, które by nas czekały, gdybyśmy zwlekali z decyzjami do ostatniej chwili.

Po tej operacji nasz program grecki jest mniejszy o około 20 procent w stosunku do sezonu z 2018 roku. Wycofaliśmy się z latania na Tasos, a rejsy na Lesbos zmniejszyliśmy z dwóch samolotów tygodniowo do jednego. Inne wyspy lub kierunki lądowe zmniejszyliśmy o 10 – 15 procent.

A mimo to notujecie wzrost.

Bo to, co odpuściliśmy w Grecji zastąpiły nam inne kierunki – Turcja, Egipt i Tunezja. Sprzedaż wyjazdów do tych krajów rośnie o 100 i 200 procent. Popyt na Egipt jest taki, że zakontraktowaliśmy właśnie dodatkowe miejsca w hotelach w Szarm el-Szejk.

Powiększamy też nasz program w obu najpopularniejszych regionach Turcji – nad Morzem Śródziemnym (Antalya) i nad Morzem Egejskim (Bodrum). Ale, chociaż zapewne moglibyśmy sprzedać więcej miejsc, dobieramy je ostrożnie, bo na pierwszym miejscu stawiamy rentowność. Wolimy sprzedać mniej, ale z godziwym zyskiem, niż więcej z groszowym. Zależy nam na dobrym wyniku między innymi dlatego, że prowadzimy inwestycje – budujemy i remontujemy hotele w Grecji, na co oczywiście potrzebujemy sporo środków.

Turcja, Egipt i Tunezja – te kierunki pojawiają się w statystykach, jako dynamicznie rosnące. Co można powiedzieć o pozostałych kierunkach z grupy najważniejszych z punktu widzenia polskiego rynku?

Bułgaria rośnie u nas delikatnie, o 6 procent. Obawiałem się o ten kierunek, bo niemiecki konkurent bardzo agresywnie promował go niskimi cenami w okresie first minute, a my trzymaliśmy ceny na dość wysokim poziomie. Ale najwyraźniej obroniliśmy się naszym niezłym produktem hotelowym.

Niejednoznacznie wypada obraz popytu na Hiszpanię. Są kierunki, które tracą popularność (Majorka, Wyspy Kanaryjskie) i są takie, które sprzedają się lepiej niż przed rokiem (Andaluzja, Costa Brava, Costa Dorada). Generalnie Hiszpanię na ten sezon zmniejszyliśmy o 10 procent, ale teraz zaczynam żałować, że może za mało zostawiliśmy tych, które idą dobrze.

Na pewno o kilka procent spadła, rok do roku, sprzedaż Chorwacji i Czarnogóry. Podobnie z Albanią – w tamtym roku sprzedawała się dobrze, w tym gorzej. Nie umiem wytłumaczyć dlaczego. W związku z tym ograniczyliśmy tu podaż o około 10 procent.

Coś jeszcze udało się załatwić w Berlinie?

Domknęliśmy umowę na czarter do Goa, regionu Indii słynącego z pięknych plaż nad Oceanem Indyjskim. To jest nasza nowość, świetnie się sprzedaje, bo tam nikt z Polski nie lata bezpośrednio, a tym bardziej komfortowym dreamlinerem. Zastąpi inny egzotyczny kierunek, jakim było w zeszłym roku w naszym programie Rio de Janeiro. Rio się nie obroniło, bo było drogie, a do tego niektórzy turyści mieli obawy o bezpieczeństwo na miejscu. Indie z kolei to idealna destynacja dla Rainbowa – duży, różnorodny, ciekawy kraj, w którym można zaoferować wiele wycieczek objazdowych, a przy tym jest dużo tańszy niż Brazylia. Część programów objazdowych będzie tak zorganizowana, że klienci będą dolatywać do Delhi bezpośrednim rejsem LOT-u, a potem wracać czarterem do Warszawy naszym dreamlinerem z Goa. Zatem oba rejsy bezpośrednie i duże możliwości zwiedzania subkontynentu indyjskiego bez dużej liczby przelotów wewnątrz kraju, a całość zakończona wypoczynkiem w bajecznym Goa.

Miałem już też spotkania w sprawie sezonu 2020, ale jest za wcześnie, żeby odkrywać karty.

Od lipca tego roku Rainbow będzie dysponował trzema własnymi hotelami na Zakintos, dwoma czterogwiazdkowymi i jednym pięciogwiazdkowym. Czy na targach była o nich mowa?

Te trzy hotele razem będą miały 470 pokojów. Z tego połowę rezerwujemy dla własnych gości, a drugą połowę wynajmujemy touroperatorom z innych krajów. Nasza klientela to Holendrzy, Duńczycy, Serbowie, Niemcy, Grecy, a nawet Czesi, reprezentowani przez czeski Exim Tours. Naturalnie więc podczas ITB nasz dział sprzedaży greckiej spółki powołanej do zarządzania tymi hotelami, White Olive Hotels, aktywnie sprzedawał te pokoje. Już na rok 2020, choć coś wciskaliśmy też jeszcze na najbliższy sezon. Zwłaszcza, jeśli chodzi o hotel pięciogwiazdkowy, bo ten otworzymy dopiero pod koniec czerwca, a jak wiadomo trudno się sprzedaje produkt, którego nie można jeszcze zobaczyć. Ale udało się i wszystkie pokoje są już zakontraktowane.

Rainbow był dumny ze swego konceptu Polskich Stref, czyli pakietu rozrywek wieczornych organizowanych dla klientów wypoczywających w Grecji lub Chorwacji w tanich apartamentach, pensjonatach lub hotelach dwu- i trzygwiazdkowych. Popularyzowaliście hasło, że dzięki Polskim Strefom „wyciągniecie Polaków znad Bałtyku”. Tymczasem po dwóch sezonach zrezygnowaliście z prowadzenia Stref, dlaczego?

Zrobiliśmy gruntowne badania, w których pytaliśmy ludzi, czy to Polskie Strefy decydują o tym, że przyjeżdżają właśnie w te miejsca. Okazuje się, że takiej odpowiedzi udzieliło tylko 30 procent turystów. Pozostali przyjeżdżali tam, bo było tanio i ciepło. I jedni i drudzy wybornie bawili się na miejscu, korzystając z zapałem z polsko-strefowej infrastruktury i animacji. Ale i bez tego są i będą zadowoleni z wypoczynku. Apartamenty i hotele w tych miejscowościach sprzedają się dobrze, a firma zaoszczędzi rocznie około 2 milionów złotych, bo tyle mniej więcej kosztowało nas roczne utrzymanie pięciu Polskich Stref.

Zresztą czasy nie sprzyjają eksperymentom. Jak wspomniałem walczymy przede wszystkim o solidny zysk, chcemy mieć pewność, że zarobimy.

Na polskim stoisku na ITB Rainbow wystawiał się ze swoimi usługami organizowania wycieczek po Polsce. Już od kilku lat szukacie kontrahentów za granicą, głównie w Niemczech. Co można powiedzieć o tym segmencie waszej działalności?

Głównie z naszych usług korzystają grupy turystów z Izraela, Włoch i trochę z Niemiec. Oferujemy im kilka podstawowych tras objazdowych po kraju. Ale w skali całej spółki nie jest to znacząca działalność. W zasadzie w całości obsługiwana przez jedną osobę, z wolumenem na poziomie 1500 klientów rocznie.

Reasumując wyniki przedsprzedaży i wyniki spotkań w Berlinie…

…reasumując jestem bardzo zadowolony. Potrójnie zadowolony: z tempa, w jakim wypełniają się samoloty, z marż, jakie osiągamy i z wielkości sprzedaży.

Co roku na największe targi turystyczne świata, ITB w Berlinie, przyjeżdżają tysiące menedżerów z biur podróży, hotelarzy i pośredników specjalizujących się dostarczaniu touroperatorom kontraktów na hotele wakacyjne. To ostatni moment, by uzgodnić szczegóły współpracy w najbliższym sezonie letnim, ale okazja, żeby omówić plany na kolejne lata.

Na ostatniej imprezie, trwającej od 6 do 10 marca, z czego na spotkania branżowe zarezerwowano pierwsze cztery dni, pojawiło się także wielu przedstawicieli polskiej turystyki – prezesów największych biur podróży, specjalistów od kontraktowania, od produktu, a nawet od marketingu. Zapytaliśmy ich o efekty targowych spotkań. Zobacz:

Pozostało 92% artykułu
Biura Podróży
35 lat Itaki: 10 milionów klientów i największy zysk w historii
Biura Podróży
Majówka - kierunek zagranica. „To przez mocną złotówkę i złą pogodę w Polsce”
Biura Podróży
Zuzanna Sprycha na czele Turystycznej Organizacji Otwartej
Biura Podróży
Wakacje z biurem podróży. Grecja i Hiszpania tańsze niż Bułgaria i Turcja
Biura Podróży
Do kogo po tanie wakacje w dobrych hotelach? Zdecydowanie prowadzi jedno biuro podróży