Coraz więcej wiadomo o kosztach upadku biura podróży Maditerraneum z Poznania. W kolejce po pieniądze ustawi się ponad tysiąc osób. Może nie wystarczyć pieniędzy z gwarancji
Jak mówi rzeczniczka prasowa marszałka województwa wielkopolskiego Anna Parzyńska–Paschke, z Hiszpanii wraca ostatnia grupa turystów, których ogłoszenie niewypłacalności Mediterraneum zastało za granicą. To młodzież w wieku 13 – 17 lat, która spędzała czas na obozie. Wszyscy dokończyli swój wypoczynek zgodnie z planem. Wracają autokarem przez Włochy, gdzie mają nocleg nad Jeziorem Garda. Marszałek województwa nie musiał wysyłać po nich autokaru z Polski, gdyż autokar cały czas towarzyszył młodzieży, która zwiedzała południe Europy.
– Jesteśmy w stałym kontakcie telefonicznym z wychowawcami grup wracających z Hiszpanii, program wyjazdu jest realizowany – zapewnia Parzyńska–Paschke.
W sumie w momencie kiedy biuro zaprzestało działalności za granicą było 152 jej klientów. Zarówno grupa wypoczywająca we Francji (zakończyła pobyt zgodnie z programem 16 lipca), jak i dwie grupy młodzieży przebywające w Hiszpanii, kontynuowały imprezy turystyczne. Na pokrycie kosztów dokończenia przez nie wakacji i przejazdu do kraju, marszałek musiał przeznaczyć 80 tysięcy złotych z gwarancji ubezpieczeniowej touroperatora. Mediterraneum ubezpieczała Signal Iduna, a suma gwarancji wynosiła 1,26 miliona złotych.
80 tysięcy złotych to jednak nie jedyny koszt, jaki pociągnie za sobą upadek biura podróży. Według wstępnych informacji urzędu marszałkowskiego w kraju jest jeszcze około 1000 poszkodowanych. Ich roszczenia mogą przekroczyć kwotę gwarancji. Wtedy trzeba będzie uruchomić pieniądze z Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego.
Przypomnijmy, że Mediterraneum ogłosiło niewypłacalność w ostatni czwartek, 11 lipca. Firma działająca od 28 lat organizowała wycieczki objazdowe, wyjazdy wypoczynkowe, pielgrzymki, kolonie i obozy młodzieżowe, głównie w krajach południowej Europy. Początkowo nie było wiadomo, ilu klientów przebywa za granicą i ilu jest poszkodowanych w kraju.
Jak mówi dyrektor departamentu sportu i turystyki w wielkopolskim urzędzie marszałkowskim Tomasz Wiktor, nic nie wskazywało na złą sytuację ekonomiczną touroperatora. Biuro podróży było kontrolowane przez urząd w zeszłym roku, ale była to kontrola zaplanowana, a nie wywołana sygnałami o nieprawidłowościach. – Trzeba jednak pamiętać, że urząd nie ma prawa kontrolować sytuacji ekonomicznej organizatora turystyki. Nasze kontrole dotyczą prawidłowości w zawieraniu umów z klientami, pobierania zaliczek (chodzi o to, czy nie są za duże względem gwarancji – red.) i odprowadzania składek na Turystyczny Fundusz Gwarancyjny. Nic nie wskazywało, żeby jedno z najstarszych w Wielkopolsce biur podróży miało kłopoty – mówi Wiktor.
Wiktor dodaje, że nie ma powodu do niepokoju, gdyż upadki biur podróży zdarzają się obecnie niezwykle rzadko. Na około 350 touroperatorów zarejestrowanych w Wielkopolsce w zeszłym roku upadł tylko jeden, nieduży – Martin Travel z Piły (czytaj: „TFG pierwszy raz wypłacił pieniądze klientom zbankrutowanego biura podróży”). W tym roku przytrafiło się to Meditarraneum.
Czytaj też: „Upadło biuro podróży Olimp”.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętę digitalizację, fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami "Regulaminu korzystania z artykułów prasowych" [Poprzednia wersja obowiązująca do 30.01.2017]. Formularz zamówienia można pobrać na stronie www.rp.pl/licencja.