Jak przyznaje dyrektor departamentu kultury, promocji i turystyki urzędu marszałkowskiego Izabela Stelmańska, na początku urzędnicy musieli zmierzyć się z wieloma sytuacjami konfliktowymi. Hotelarze w niektórych krajach próbowali wymusić zaległe opłaty ze pobyt bezpośrednio od samych turystów. Zabierali im paszporty, wstrzymywali ich wyjazd na lotnisko, wyrzucali z pokojów lub blokowali im dostęp do nich.
Najwięcej incydentów wywołanych przez nerwowych hotelarzy miało miejsce w Turcji, Hiszpanii i Egipcie – ujawnił marszałek. Urząd nie policzył jednak, ile było takich sytuacji ani jaki procent hotelarzy, ze wszystkich hoteli, w których mieszkali Polacy, zachowywał się nieetycznie. – Można ich zdenerwowanie zrozumieć, nie wiedzieli, co z ich zapłatą – wyjaśniał Raboszuk. – Nie wiedzieli, że polski marszałek ma uprawnienia i pieniądze z gwarancji, żeby regulować opłaty za pobyt polskich gości. Kiedy wyjaśniały im to nasze służby konsularne na miejscu lub kiedy słyszeli od innych hotelarzy, że płacimy, ich emocje opadały.
Zarazem niektórzy hotelarze chcieli uzyskać opłaty za klientów, którzy wyjechali od nich już wcześniej lub próbowali zawyżyć rachunki (według naszych nieoficjalnych informacji rekordzista z Hiszpanii chciał ponad trzy razy większej stawki niż mu się należała). Urząd marszałkowski musiał wszystko weryfikować. Musiał też ocenić, którzy klienci z list dostarczonych przez hotelarzy, wyjechali za granicę z niemiecką spółką Neckermanna, nie z polską. Za nich bowiem zapłaci ubezpieczyciel z Niemiec.
Według Stelmańskiej, wszyscy turyści wykorzystali w pełni swoje wyjazdy. – To jest właśnie ta zmiana, jaką wprowadziła nowa ustawa o usługach turystycznych. Nikt nie musi skracać pobytu, może go dokończyć, bo są pieniądze na niezapłacone przez organizatora z Polski rachunki. Druga jest taka, że zwrot pieniędzy należy się także klientom, którzy wykupili tylko sam nocleg, bo podpada to pod „usługi powiązane” – wyjaśniała.
Urząd marszałkowski pobrał na poczet wydatków związanych z opłacaniem hoteli i ewentualnie przelotów – okazuje się, że czartery były opłacone tylko za pierwszy tydzień, w drugim tygodniu trzeba było dopłacić za nie, częściowo pokryły koszty kaucje złożone u przewoźników przez touroperatora na początku sezonu – 4,5 miliona złotych. Z tego wydał już milion, szacuje, że w sumie maksymalnie wyda półtora miliona złotych.
Allianz wypłacił też już do dzisiaj 3,5 miliona złotych klientom, którzy zostali w kraju. W sumie wypłaty zmieszczą się w 22-23 milionach złotych, co oznacza, że nie przekroczą całej gwarancji, która opiewa na 25 milionów.