Chcemy przełożyć wzrost na jakość
– może będziemy rosnąć wolniej, ale za to będziemy szerzej
znani i lepiej postrzegani.
Jak chcecie pozycjonować markę
Anex?
Jesteśmy touroperatorem dla każdego.
Mamy różnorodny produkt i każdy klient jest dla nas ważny,
niezależnie od tego, czy jedzie na tanie, czy na luksusowe wakacje.
Kładziemy na to nacisk.
A jaką pozycję ma Anex Tour Poland
wśród spółek z innych krajów waszej grupy?
Największe jest biuro podróży Anex
Tour w Niemczech, działa tam od ośmiu lat. Ta spółka zapewnia
połowę wszystkich klientów całej grupie.
Polska wykonała w tym roku dobry
początek, a mnie powierzono zarządzanie całą Europą Wschodnią –
ośmioma rynkami, w tym trzema nowymi. Właśnie organizuję nasze
oddziały w Czechach, na Słowacji i na Węgrzech. Jesteś pierwszy,
który się o tym dowiaduje (śmiech). Pozostałe to obok Polski i
Ukrainy rynki trzech krajów nadbałtyckich – Litwy, Łotwy i
Estonii. Polska na pewno będzie liderem tego regionu.
Nasza pozycja w Polsce to wynik pracy
całego zespołu, również tego w centrali, w Antalyi, i naszego
know how, wypracowanego przez 28 lat istnienia Anexu.
Liczymy, że kiedyś wróci możliwość
latania z Ukrainy i wrócimy do obsługiwania tamtejszego rynku,
teraz zamkniętego ze względu na wojnę. Jesteśmy gotowi tam wrócić
w każdej chwili. Przed wojną Anex miał w Ukrainie ponad milion sto
tysięcy klientów, czyli połowę rynku, bo wszystkich wyjazdów
zagranicznych było dwa miliony dwieście tysięcy. Teraz szacuje
się, że przez Polskę i Mołdawię na zagraniczne wakacje wylatuje
sto tysięcy Ukraińców, czyli zaledwie pięć procent dawnej
liczby. Z Anexem poleciało w tym roku 15 tysięcy Ukraińców.
Mieszkańcy Ukrainy potrzebują
wytchnienia, potrzebują normalności, wielu chciałoby wyjechać na
wakacje. Pracujemy nad tym, jak im to ułatwić.
Na marginesie powiem, że pracowałem
wiele lat z agentami ukraińskim, mieliśmy bardzo bliskie, życzliwe
kontakty. I im, i mnie, brakuje tego. Było to widać, kiedy dwustu
ukraińskich agentów wzięło udział w spotkaniu, o którym pan
wspomniał, na zakończenie sezonu. Mam nadzieję, że z agentami w
Polsce uda się wytworzyć podobne relacje. Zaufanie między
touroperatorem a agentem jest bardzo ważne.
Agent turystyczny naszym partnerem
Inwestujecie we własne punkty
sprzedaży. Idzie to wolniej niż zakładaliście, bo kiedy
rozmawialiśmy pół roku temu, mówił pan o planie otwarcia
dwudziestu własnych salonów do końca tego roku.
Rzeczywiście, nie udało nam się
znaleźć w tak krótkim czasie dwudziestu odpowiadających nam
lokali. To wynika między innymi z tego, że otwierając własne
salony myślimy o miejscach, do których zaprosimy klientów, żeby
wpadali tam na kawę, na rozmowy, a nawet odpocząć. W każdym
serwujemy tę samą kawę i nadajemy im ten sam styl -
minimalistyczny. To mają być miejsca spotkań i relaksu, nie tylko
zawierania umów.
Ważniejsza jest dla nas ich jakość
niż ich liczba. Ale liczę, że w przyszłym roku uda się otworzyć
kolejnych dwadzieścia. Na początek będziemy otwierać biura w
miastach, z których będzie można polecieć na wakacje z Anexem.
Tam chcemy być widoczni.
Jaki model docelowy sprzedaży
widzicie jako najlepszy - jaką część ofert planujecie sprzedawać
przez internet, a jaką w sieci tradycyjnej?
Nasz model sprzedaży to klasyczny
model mieszany i zbalansowany. Do końca 2025 roku chcielibyśmy
osiągnąć 25-30 procent sprzedaży własnej (on line i we własnych
salonach), przy 70 procentach sprzedaży agencyjnej. W listopadzie uruchomiliśmy nową stronę w internecie, dzięki czemu łatwiej kupić u nas wycieczkę on line.
Jak mówiłem, współpraca z agentami
jest dla nas bardzo ważna, i to nie tylko z największymi
internetowymi OTA, ale też z małymi agentami. Dlatego wspomagamy
ich taką samą prowizją, jaką mają ci najwięksi. Nie traktujemy
naszych relacji z agentami w kategoriach czysto biznesowych, ale
wyciągamy do nich pomocną dłoń, kiedy mają kłopoty. To
jest zasada przyjęta w całej naszej firmie – utrzymywanie
partnerskich relacji.
Biura podróży wskazują coraz
częściej na problem z dostępnością samolotów. Czy Anex
staje przed podobnym problemem?
To prawda, widzimy, że brakuje
samolotów na rynku. Na szczęście częścią grupy Anex jest linia
lotnicza Mavi Gök
Airlines i ona zapewnia nam tyle samolotów, ile potrzebujemy. Wręcz,
jeśli inni touroperatorzy zwrócą się o to do nas, też będą
mogli skorzystać z jej samolotów. Jesteśmy otwarci na współpracę,
bo współpraca daje siłę. Nigdy jej nie odmawiamy.
Myślę, że takiej współpracy
brakuje na polskim rynku. Polski rynek ma swoją specyfikę - każdy
duży touroperator chce mieć własne przeloty, do własnych hoteli.
Ten model jest dobry w dobrych czasach, ale kiedy popyt spada,
zaczynają się kłopoty, bo trudno zapełnić te wszystkie maszyny.
Touroperatorzy powinni być bardziej otwarci na łączenie sił w
wynajmowaniu samolotów. Szczególnie, jeśli chodzi o kierunki
dalekie. Już teraz widzimy spadające ceny na egzotykę, co jest
efektem dużej konkurencji i dużej podaży na rynku – Dominikana,
Tanzania, Tajlandia... to nie są ceny, za które chcielibyśmy
sprzedawać. Współpraca pozwoliłaby utrzymać ceny i nie odwoływać
lotów, biura podróży zminimalizowałyby ryzyko. A tak same sobie
psują rynek stawiając po kilka samolotów tygodniowo do tej samej
destynacji.