Najbardziej z kolei wzrosła liczba podróżujących z biurami podróży do Maroka (+133,5 procent), na Maltę (+128,7 procent) i na Cypr (+83,2 procent).
Foto: Instytut Badań Rynku Turystycznego Traveldata
Jeśli chodzi o przychody, to ich wzrost był mocno zbliżony do wzrostu liczby klientów, ale nieco niższy. Choć analiza poszczególnych kierunków pokazuje duże różnice.
Jedynym kierunkiem, który zanotował spadek, ponownie była Bułgaria, ale nie był on tak duży, jak spadek liczby turystów (-3,2 procent). Na plus wyróżniły się ponownie Maroko (+147,8 procent), Malta (+101,7 procent) i Cypr (+64,8 procent).
Co ciekawe, o ile aż o 40,3 procent wzrósł ruch turystów w zorganizowanych podróżach do krajów dalekich, o tyle wzrost przychodów z tego tytuły wyniósł jedynie 28,2 procent. Taki rozziew dwóch danych wskazuje wyraźnie na spadek cen podróży egzotycznych.
Foto: Instytut Badań Rynku Turystycznego Traveldata
Traveldata przeanalizowała też zmiany cen najważniejszych kierunków z ostatniego sezonu letniego. Doprowadziło to do ciekawych wniosków – okazuje się, że we wszystkich wypadkach średnia cena z początku sprzedaży (first minute) była wyraźnie lepsza od późnej ceny (last minute). Średnia różnica wyniosła plus 15,9 procent. A dla poszczególnych kierunków ułożyło się to następująco: Egipt – 3,6 procent, Turcja – 10,5 procent, Wyspy Kanaryjskie – 13,6 procent, Grecja – 15,1 procent, Bułgaria – 15,4 procent, Hiszpania kontynentalna – 19,3 procent.
Dwa kierunki miały ceny niższe w lecie 2024 roku niż rok wcześniej. Chodzi o Bułgarię ze spadkiem 1,3 procent rok do roku i o Egipt ze spadkiem 7,2 procent. Pozostałe kierunki były średnio nieco droższe, ale różnice były minimalne - od 1,6 procent w wypadku Hiszpanii do 2,7 procent w sytuacji Grecji.
Foto: Instytut Badań Rynku Turystycznego Traveldata
Foto: Instytut Badań Rynku Turystycznego Traveldata
Drastyczna pomyłka analityków giełdowych w sprawie turystyki
Podsumowując te dane eksperci z Traveldaty podkreślają, że analitycy giełdowi w swoich prognozach dla roku 2023 drastycznie się pomylili, nie doceniając rynku turystycznego – różnice wyniosły po kilkadziesiąt procent. Przepowiadali też ubożenie gospodarstw domowych, co miało doprowadzić do rezygnowania z wyjazdów zagranicznych. Tymczasem ostatnie lata zweryfikowały negatywnie te prognozy.
Jak podkreśla prezes Traveldaty Andrzej Betlej w prezentacji, świadomie lub nieświadomie część komentatorów snujących prognozy gospodarcze wpisywało się „w negatywny przedwyborczy przekaz mainstreamowych mediów i ośrodków propagandowych”, „akceptowali upolitycznione prognozy gospodarcze forsowane przez główne media” i akceptowali „podpowiadane poglądy odnośnie do sytuacji i perspektyw branży turystycznej”.
Jego instytucja, nieulegająca tym podszytym polityką opiniom, opierając się na twardych danych płynących z gospodarki, prognozowała zupełnie inny scenariusz, i to właśnie on się spełnił w turystyce.
Przypomniał, że to właśnie on i jego Instytut już w roku 2021 zapowiadał dwukrotny-dwuipółkrotny wzrost liczby klientów biur podróży – z 4 milionów w 2019 do 8-10 milionów w 2025 roku. Chociaż, kiedy to przedstawiał na konferencjach serwisu Turystyka.rp.pl i w tekstach publikowanych na jego łamach, spotykał się z niedowierzaniem, a nawet lekceważeniem, okazało się, że miał rację i właśnie jesteśmy świadkami zrealizowania się tych przewidywań.
Betlej: Nie ma wzrostu turystyki bez realizacji obietnic wyborczych
Jeśli chodzi o przyszłość zorganizowanej turystyki wyjazdowej, zdaniem Betleja – relacjonował dalej Frydrykiewicz – rok 2025 przyniesie wyhamowanie dynamiki wzrostu. Należy liczyć się, że wzrost 20-30-procentowy odejdzie w przeszłość. Koniunktura na zagraniczny wypoczynek się nieco załamie, co będzie wynikało z gorszych nastrojów konsumentów. Te z kolei będą efektem niespełnienia przez rząd wielu przedwyborczych obietnic. W tym zwiększenia kwoty wolnej od podatku z 30 tysięcy do 60 tysięcy złotych, dodatku pogrzebowego (przesunięty na 2026 rok), renty wdowiej (ma być realizowana od czerwca 2026 roku w mniejszym wymiarze niż zapowiadany) i kontynuowania wielkich projektów infrastrukturalnych (Centralnego Portu Komunikacyjnego i elektrowni atomowej).
Foto: Instytut Badań Rynku Turystycznego Traveldata
Choć za korzystne można uznać podwyżki, jakie nowa ekipa rządząca przyznała pracownikom sfery budżetowej i nauczycielom, to jednak są to głównie mieszkańcy dużych miast, tymczasem nowymi klientami w biurach podróży powinni stać się mieszkańcy małych miast, a tam ludzie będą biednieć przez rosnące koszty życia, wynik wysokiej ciągle inflacji.
Zdaniem Betleja również nie przynosi efektu ożywczego wielki wpływ pieniędzy na polski rynek z KPO. Chociaż dzięki temu utrzymuje się mocna pozycja złotego wobec euro.
Z negatywnych czynników Betlej wymienia w swojej prezentacji jeszcze „ograniczenie tempa wzrostu realnej zamożności polskich gospodarstw domowych w złotych i euro wzrost cen i pojawienie się nowych rodzajów wydatków konsumenckich, utrzymujący się wysoki koszt energii elektrycznej i cieplnej (na tle innych, zamożniejszych krajów UE), wysokie koszty samochodów elektrycznych (prawie dwukrotnie droższych od cen światowych), drogie 'przymusowe' magazyny energii (nawet kilkakrotnie droższe od cen światowych) i brak jasnych perspektyw w zakresie nowych kategorii dochodów gospodarstw domowych (np. bardzo istotnych w większości krajów OECD dochodów z rynków kapitałowych).
Na koniec – rosnący dług państwa spowoduje spadek zaufania inwestorów do Polski, a w dłuższej perspektywie konieczność spłacania dużych odsetek.
Z drugiej strony – przyznaje Betlej – nie mijają pozytywnie wpływające na ludzi warunki gospodarcze, jak stałość pracy i rosnące – chociaż w mniejszym tempie niż wcześniej – wynagrodzenia. A także rozpędzona produkcja przemysłowa.
Generalnie realny, a jeszcze większy relatywny, ze względu na inflację, spadek cen wycieczek też sprzyja ich kupowaniu.