Grupa TUI ma ambitne plany rozwoju, ale wcale nie opierają się one jedynie, jak dotychczas, na produkcie czarterowym. W przyszłości koncern chce sprzedawać więcej pakietów dynamicznych, bo wiążą się z mniejszym ryzykiem finansowym - zapowiada prezes Sebastian Ebel.
Czytaj więcej
Prawie o 7 procent wzrosły w zeszłym roku przychody niemieckich touroperatorów. Okazuje się, że na rynku nie przybyło turystów - po prostu przejęły klientów dzięki temu, że w czerwcu z rynku zniknęło drugie pod względem wielkości biuro podróży, FTI - wynika z analizy branżowego magazynu „FVW”.
- Trzeba zachować równowagę między ryzykiem a szansą – mówił prezes Sebastian Ebel w czasie konferencji prasowej, a jego wypowiedź przywołuje niemiecki portal branży turystycznej Touristik Aktuell.
Niskokosztowe linie lotnicze są lepsze dla TUI niż czartery
Według zapowiedzi, segment dynamicznego pakietowania zostanie wzmocniony między innymi przez współpracę z kanałem sprzedaży hoteli Dingus oraz z niskokosztowymi liniami lotniczymi, Ryanairem i Easyjetem. – To już działa bardzo dobrze – twierdzi Ebel, który ma nadzieję, że ten plan pozwoli poprawiać wynik operacyjny koncernu.
W części działalności związanej z większym ryzykiem biznesowym Grupa koncentruje się na maksymalnym wykorzystaniu mocy produkcyjnych i na uzyskaniu wysokiej marży. Miejsca w samolotach czarterowych, w tym we własnej spółce TUI Fly, mają zagwarantować pełne obłożenie w hotelach należących do Grupy. Liczba tych ostatnich szybko rośnie – obecnie działa 12 marek i około 450 obiektów zlokalizowanych w 40 krajach.