Informację ujawnił na konferencji prasowej w Pekinie prezes chińskiego regulatora rynku lotniczego CAAC (odpowiednik polskiego Urzędu Lotnictwa Cywilnego) Zhang Qing.
Jednocześnie chińskie władze mają wiele pomysłów na ożywienie ruchu lotniczego. Na dopłaty mogą liczyć wszyscy przewoźnicy, którzy zgodzą się latać za granicę (nieregularnie, ale nadal robią to na przykład Air China i China Southern). Podobne wsparcie otrzymają wszystkie zagraniczne linie lotnicze, które zdecydują się powrócić do chińskich rejsów. CAAC nazywa ten program „walką z koronawirusem i wsparciem dla chińskich i zagranicznych przewoźników”.
Do dopłat nie kwalifikują się przewoźnicy z Makao, Tajwanu i Hongkongu. Przy tym dopłata w wysokości 0,0176 juana ma obowiązywać za każdego paseżero/kilometra (liczba miejsc w samolocie pomnożona przez długość rejsu) na trasach, gdzie operuje kilku przewoźników, i 0,0528 juana tam, gdzie lata tylko jedna linia.
CZYTAJ TEŻ: Linie lotnicze: Latamy na pusto
Najwięcej będą mogły zarobić te linie, które latają do epicentrum koronawirusa – Wuhan, skąd przed wybuchem epidemii można było dolecieć na 30 zagranicznych lotnisk. Obecnie z tego portu wszystkie rejsy są zawieszone. Zresztą ruch praktycznie zamarł na większości chińskich lotnisk. Na przykład w bardzo popularnym ze względu na imprezy targowe Kantonie startuje mniej niż co piąty samolot.